Animatorem idei jest prof. Zbigniew Darzynkiewicz, wybitny lekarz naukowiec prowadzący m.in. badania nad rakiem, który jest znany jako ojciec cytometrii przepływowej. Uniwersytet Warszawski wyróżnił go doktoratem honoris causa.
Kolegium powstałe przed niespełna trzema laty przy Fundacji Kościuszkowskiej skupia około trzystu osób polskiego pochodzenia, przede wszystkim przedstawicieli nauk przyrodniczych. Są wśród nich światowej klasy uczeni, w tym czterej laureaci Nagrody Nobla: Andrew Schally, którego ojciec był w armii Andersa (medycyna, 1977), Roald Hoffmann (chemia, 1981), Frank Wilczek (fizyka 2004) i Jack Szostak (fizjologia lub medycyna, 2009).
Ponieważ nie wszyscy naukowcy o polskich korzeniach znani są Kolegium, stara się wyszukiwać takich ludzi, tym bardziej że nawet trzecie pokolenie imigrantów przyznaje się niekiedy do polskości.
Przykładem jest prof. Wilczek. Kiedy przybył na spotkanie do Polskiego Instytutu Naukowego w Nowy Jorku, powitali go m.in. weterani. Odkryli, że pradziadek naukowca brał udział w wojnie o niepodległość USA i przynieśli jego odznaczenie. On sam o tym nie wiedział. Postanowił odwiedzić w Polsce miejsca, skąd się wywodziła jego rodzina.
Prof. Darzynkiewicz przypomina, że długo nosił się z zamiarem powołania do życia instytucji, która dopomogłaby przełamać nie całkiem wygasły stereotyp, że Polacy przybywający do USA skazani są na podejmowanie głównie najprostszej pracy fizycznej. Zdołał przekonać do pomysłu władze Fundacji Kościuszkowskiej. Uzyskał – jak podkreśla – pełne poparcie poprzedniego prezesa Fundacji Alexa Storożynskiego i jego następcy Johna Micgiela oraz Rady Naczelnej. Zachęcił też do aktywnego udziału w pracach kolegium m.in. dr Hannę Chroboczek-Kelker z Nowego Jorku i dr Ewę Radwańską z oddziału Fundacji w Chicago.
– Ciągle się słyszy, że Polacy lądują na Greenpoincie, a przecież tylko ja znam blisko 80 wybitnych naukowców: chemików, biologów, astrofizyków. Wiem, że są znakomici matematycy czy fizycy – tłumaczy profesor, pracujący obecnie w laboratorium New York Medical College w Valhalli.
Droga do sukcesu w USA może być wyboista. Także dla naukowców. Przy ogromnej konkurencji Polakom trudniej się wybić niż miejscowym lub osobom pochodzącym z lepiej zorganizowanych grup etnicznych. Nie tylko ze względów językowych. Wiąże się to także z nieznajomością systemu i brakiem dyplomów z renomowanych uczelni amerykańskich. Lepiej zorganizowani uczeni mogą utorować innym drogę do sukcesu.
– Jeśli mimo niebagatelnych przeszkód są Polacy, którzy wskórali więcej niż Amerykanie zajmujący podobne stanowiska, stanowi to tym większy powód do dumy. Ich osiągnięcia powinny być pozytywnie ocenione, a nie ignorowane czy przyjmowane z podejrzeniem – przekonuje założyciel Kolegium, które wyróżnia naukowców m.in. swoimi dyplomami.
Powstała niedawno instytucja postawiła sobie za zadanie wydobyć z cienia niedostrzeganych prominentnych uczonych i badaczy. Takich, jak specjaliści od diamentów na stanowym Uniwersytecie Pensylwanii, Andrzej i Teresa Badzian. Mają mnóstwo patentów i publikacji. O ich dokonaniach wie jednak tylko wąskie grono ludzi interesujących się tą dziedziną.
Ważnym celem Kolegium jest zdobywanie wespół z Fundacją Kościuszkowską stypendiów dla Polaków przybywających do USA (był pośród nich Leszek Balcerowicz) oraz Amerykanów pragnących się kształcić w Polsce. Pomagają w tym także zamożne osoby zrzeszone w organizacji naukowców.
– Mamy w naszym gronie milionerów, jak Steve Wozniak z Apple’a, rodzina Wojcickich z biolożką Anną, współzałożycielką firmy 23andMe prowadzącej badania DNA znajdujące zastosowanie m.in. w medycynie. Jej ojciec, Stanley, to emerytowany profesor Uniwersytetu Stanforda. Był szefem wydziału fizyki tej uczelni – wylicza założyciel Kolegium.
Do zasilenia kasy mogą się przyczynić wszyscy skupieni w kolegium naukowcy. Początkowo otrzymują jednoroczne honorowe członkostwo. Jeśli je przedłużą, składkami wzmacniają m.in. fundusze stypendialne. Przyciągają też kolejnych naukowców pod warunkiem, że spełnią oni odpowiednie kryteria. Muszą m.in. mieć tytuł profesora, co najmniej 50 publikacji naukowych, a także działać w głównych polsko-amerykańskich instytucjach naukowych, technicznych, lekarskich itp.
Potencjalnie znaczenie Kolegium może się rozszerzyć poza obszary naukowe. Wpływowi uczeni, zwłaszcza jeśli są już na emeryturze i odczuwają mniejsze obciążenie obowiązkami, jako zbiorowość mogą przyczynić się do wsparcia interesów Polski w USA.
– Stanowisko grupy ma większe znaczenie niż opinia jednej, nawet wpływowej osoby, a wciąż nierozwiązany jest np. problem wiz. Nie ma mocnego polskiego lobby. Kolegium mogłoby się także w takich sprawach wypowiadać. Gdyby jego głos podchwycił „New York Times” kwestia stałaby się bardziej widoczna i nagłośniona – ocenia prof. Darzynkiewicz.
Jak dodaje, polscy naukowcy mogliby też zaważyć na opinii publicznej, wpływowych amerykańskich profesorów, studentów i ich otoczenia. Zjednać takich ludzi dla polskich spraw.
Spopularyzowaniu działalności Kolegium służą strony internetowe Fundacji Kościuszkowskiej oraz Polskiej Akademii Nauk. Przedstawiają sylwetki uczonych i informują o ich osiągnięciach. Prof. Darzynkiewicz zamierza nadać im charakter interaktywny.
– Chcę ożywić stronę internetową, aby zainteresowani poszczególną dziedziną wiedzy mogli się kontaktować z naszą organizacją, przesyłać informacje, komunikować w celach zawodowych, a nawet towarzyskich. W tym celu trzeba zatrudnić specjalistę, choćby na pół etatu. I znów wracamy do funduszy – mówi założyciel Kolegium.
Misją Kolegium zainteresowała się Polska Akademia Nauk. Udoskonalona strona internetowa będzie dla PAN pomocna w znalezieniu recenzentów, konsultantów lub wykładowców.
Prof. Darzynkiewicz polemizuje z opiniami, że przybywanie polskich naukowców do USA to tylko drenaż mózgów. Sam dzięki posiadanym funduszom sprowadził blisko 20 naukowców z Polski – podkreśla. Na podstawie doświadczeń zdobytych w USA zrobili po powrocie do ojczyzny doktoraty lub habilitacje. Stworzyli własne szkoły, jak np. prof. Marek Jakóbisiak.
– Znam też wielu innych naukowców w USA, którzy ściągali rodaków z Polski. Część z nich wróciła i stworzyła podwaliny nowych badań naukowych. W tej chwili w takich dziedzinach, jak medycyna, biologia, matematyka i informatyka, Polska stoi najwyżej spośród krajów byłego obozu sowieckiego – twierdzi założyciel Kolegium.
Uczony mówi też, że jeśli uda się zgromadzić odpowiednie środki, plany Kolegium przewidują organizowanie spotkań naukowych na świecie, forum dyskusji naukowych i pozanaukowych oraz zdobywanie grantów. Kolegium chciałoby też rozszerzyć skład o większą liczbę politologów, ekonomistów czy historyków.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski /Polska Agencja Prasowa
Fotografia © Steffen Schmidt/PAP/EPA