Czy żałuje Pan, że poszedł na wojnę z monopolem Poczty Polskiej? Z tego, co obserwujemy, to dość brutalna rozgrywka, co czyni ją bardzo medialną. Czy nie boi się Pan o wizerunek InPostu?
Absolutnie nie żałuję. Poczta Polska przez lata zaniedbywała klientów i była przekonana o tym, że nic i nikt nie jest w stanie zagrozić jej silnej pozycji – do momentu pojawienia się InPostu. Najpierw wywalczyliśmy wolny rynek przesyłek do 50 g, teraz wspólnie z PGP i Ruchem realizujemy dwuletni kontrakt na obsługę sądów powszechnych i prokuratur wart blisko 500 mln zł. Wojna z monopolem trwa w najlepsze.
Zakładam, że, idąc na wojnę z monopolistą, wierzy Pan, że ją wygra. Kiedy, według Pana planów, to nastąpi? A może już się udało?
Na polskim rynku usług pocztowo-kurierskich jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Przed nami chociażby walka o nowelizację Ustawy Prawo pocztowe, która w obecnej formie, zamiast demonopolizować rynek, ugruntowuje monopolistyczną pozycję Poczty Polskiej. InPost na pewno nie składa broni, jednak czas najwyższy, by Poczta Polska zrozumiała, że działamy na wspólnym, trudnym i gwałtownie kurczącym się rynku. Tylko wspólne i zgodne działanie pozwoli nam, Poczcie Polskiej oraz prywatnym operatorom pocztowym, sprawnie funkcjonować i unowocześniać polski rynek pocztowy.
Branża pocztowa wymaga ogromnych nakładów finansowych na modernizację, innowacje, automatyzację i informatykę. Tylko wdrożenie innowacyjnych rozwiązań, jak choćby elektroniczne potwierdzenie odbioru czy też wyposażenie doręczycieli w system GPS on-line, będzie stanowić o sukcesie na rynku usług pocztowych i kreować standardy w procesie doręczania przesyłek.
Jak w Pana oczach jawi się przyszłość rynku usług pocztowych? Dostawy w ciągu kilkudziesięciu minut dzięki dronom?
Rynek usług pocztowych potrzebuje rozwiązań innowacyjnych i niebanalnych. Istota sukcesu sprowadza się jednak do tego, aby wprowadzane usługi, poza swoją niekwestionowaną rewolucyjnością, nadawały się do codziennego użytku. W tym miejscu warto wspomnieć o dronach, czyli bezzałogowych urządzeniach, które zgodnie z zapowiedziami Amazona, miały zmienić oblicze dostawy przesyłek na całym świecie. Jak należało się spodziewać, pomysł na ich wprowadzenie ucichł wraz z ostatnim dniem świątecznej gorączki e-zakupów.
Czy jest szansa na jego realizację? Już od półtora roku badamy możliwości dronów. Niestety, wykorzystanie ich do dostarczania przesyłek jest dziś jednak nieopłacalnym przedsięwzięciem. Koszt wdrożenia systemu, zakupienia urządzeń, a także ich serwisu jest ogromny. Wprowadzenie urządzeń do powszechnego użytku wymaga uzyskania wielu zezwoleń i certyfikatów, zwłaszcza jeśli chodzi o ruch powietrzny. Kontrowersje pojawiają się również w kontekście ochrony prywatności i zapewnienia bezpieczeństwa przesyłek.
Metody dostarczania produktów nie mogą być zatem wyłącznie innowacyjne „dla zasady”. Konieczne jest korzystanie z urządzeń, które są przede wszystkim funkcjonalne oraz umożliwiają łatwy i szybki odbiór towaru w konkurencyjnej cenie.
Skoro nie drony, to może paczkomaty staną się globalnym standardem?
Kiedy wprowadzaliśmy na polski rynek Paczkomaty InPost, naszym celem było pokazanie, że dzięki samoobsługowym terminalom do nadawania i odbierania przesyłek możliwe będzie nie tylko znaczne usprawnienie usług pocztowo-kurierskich, ale przede wszystkim zwiększenie komfortu klientów.
Dzięki Paczkomatom InPost, bazujących na najnowocześniejszych rozwiązaniach, udało nam się zlikwidować problem tzw. ostatniej mili, która spędza sen z powiek największym firmom kurierskim.
Potwierdzeniem naszej skuteczności są chociażby ostatnie statystyki, zgodnie z którymi tradycyjny kurier może dostarczyć maksymalnie 60 paczek dziennie, podczas gdy dostawca do Paczkomatów InPost rozwozi w tym samym czasie 600–700 paczek. Nasze maszyny już teraz stanowią największą na świecie sieć automatycznych terminali dostępnych całą dobę. Na dziewiętnastu międzynarodowych rynkach funkcjonuje 3500 urządzeń, a do końca 2016 roku planowane jest uruchomienie 16 000 Paczkomatów InPost.
Obecnie przyspieszamy ekspansję, by jak najszybciej zaoferować także szybkie, wygodne, transgraniczne dostawy – nieosiągalne dla innych operatorów. Nie mam wątpliwości, że to właśnie Paczkomaty InPost będą dyktować trendy na rynku dostaw dla e-commerce w ciągu najbliższych kilku lat. Zawsze chcemy być o krok nie tylko przed krajową, ale przede wszystkim globalną konkurencją, a tym samym jako pierwsi dostarczać klientom usługi na najwyższym światowym poziomie.
Ostatnio zainteresował się Pan branżą marketingową – pięciomilionowa inwestycja w Salesmanago wywołała nieco szumu. Czy automatyzacja marketingu to trend, który ma największe znaczenie dla tej branży?
Nie ulega wątpliwości, że w obliczu tak dynamicznego wzrostu e-commerce usprawnienie procesów sprzedażowych to absolutna konieczność, by nie odpaść w gąszczu coraz silniejszej internetowej konkurencji. Automatyzacja marketingu jest na ten moment jednym z najskuteczniejszych narzędzi pozwalających na precyzyjne określanie docelowych odbiorców. Rola rozwiązania będzie rosła na skutek doskonałych perspektyw światowego e-handlu, dlatego inwestycja ma zdecydowanie racjonalne podłoże – ryzyko jest niskie, a szansa rozwoju i osiągnięcie rynkowego sukcesu bardzo wysokie. Zwłaszcza w przypadku już tak ugruntowanej marki, jaką jest Salesmanago.
Przy okazji inwestycji w Salesmanago powiedział Pan, iż nie ma wątpliwości, że „e-commerce jest najbardziej perspektywiczną branżą na świecie”. Dlaczego Pan tak uważa?
Nie są to w żadnym stopniu słowa rzucone na wiatr – moja opinia poparta jest jednoznacznym dowodem dotyczącym siły tej sfery rynkowej, czyli imponującego poziomu sprzedaży.
Z roku na roku bite są kolejne rekordy, a dwucyfrowa dynamika wzrostu e-commerce zauważalna jest w każdym regionie świata. Już w 2016 roku wartość światowego handlu internetowego będzie oscylować w granicach 1,67 tryliona dolarów. A to początek, bo sprzedaż on-line w niektórych krajach, jak np. Polska, tak naprawdę dopiero się rozgrzewa i stanowi zaledwie 3,8 proc. całej sprzedaży detalicznej w naszym kraju. W dodatku nie zapominajmy o równie dynamicznym rozwoju „młodszego branżowego brata”, czyli o m-commerce. Za pomocą tabletów i telefonów kupujemy coraz chętniej, a wraz z rozwojem mobilnych aplikacji popularność tego kanału może być wyższa nawet od standardowych laptopów czy domowych pecetów. Nie da się nie zauważyć ogromnej siły internetowego handlu – potwierdzają to zresztą nie tylko twarde dane liczbowe i prognozy, ale także zmiana preferencji konsumentów. Oszczędność czasu i wygoda to nowe wyznaczniki udanych zakupów.
Fotografia © Piotr Waniorek/ Żelazna Studio