Mamy okazję oglądać równocześnie dwie Pani wystawy odbywające się w Berlinie – fotografii i malarstwa, która z tych form wyrazu artystycznego jest Pani bliższa? Czy czuje się Pani bardziej malarką czy fotografem?
Malarstwo i fotografia to dwa różne środki wyrazu.
Malarstwo jest procesem, który powstaje powoli i dojrzewa, od momentu powstania idei na obraz, a skończywszy na ostatnim pociągnięciu pędzla. To projekcja świata, który wychodzi z wewnątrz, a który jest interpretacją mojego widzenia świata. To wolny obszar, gdzie wszystko jest możliwe.
Moja fotografia jest uchwyceniem momentu. Tu wszystko ma inne tempo, niż w malarstwie i zmusza do szybkiej reakcji. Sam motyw jest zależny od wielu czynników – modela, światła, nastroju.
Malarstwo i fotografia to dwa różne sposoby widzenia i doświadczania, które się wzajemnie dopełniają i tworzą mój świat.
Kobieta stanowi główny motyw Pani obrazów i fotografii. Oglądając Pani prace z lat 2008-2012 można zaobserwować jak zmienia się ta kobieta – od zagadkowej, obserwującej do walczącej, agresywnej, trochę męskiej… z czego wynika ta przemiana?
Pracuje etapami i wybieram motywy, które mnie zastanawiają i w danym momencie poruszają. To jest droga, która jest otwarta na wszelkie nowe inspiracje.
W tamtym czasie interesował mnie temat kobiety. Rozważałam go na różne sposoby, począwszy od klasycznego kanonu piękna poprzez ewolucje kobiety na przestrzeni wieków i jej pozycje w dzisiejszych czasach.
Mężczyźni oglądający Pani prace mówią, że przedstawione na nich kobiety są zimne i nieprzyjazne – nie chcieliby mieć takiej kobiety obok siebie … czy współczesna kobieta jest właśnie taka – uciekająca od tradycyjnych kanonów piękna? próbująca przyjmować role męskie?
Niektóre z moich dawnych obrazów być może nie są przyjazne, ale to należało to tego projektu i budowało całokształt. Uważam, aby rozgryźć temat należy go zobaczyć z różnych stron.
Wydaje mi się, że obraz kobiety dzisiejszej to efekt długoletniej ewolucji. Uciekanie od tradycyjnych kanonów piękna i przyjmowanie ról męskich zależy od jednostki. Widzę to indywidualnie.
A może to tylko prowokacja? – tak jak na Pani fotografiach – burleska, tatuaże, teatr, gra… Może współczesna kobieta przyjmuje te role, żeby ukryć swoja wrażliwość, delikatność, tak niemodną – słabość? Może to tylko forma ochrony przed zraniniem?
Współczesna kobieta posiada wrażliwość i delikatność, ale jej wizerunek zewnętrzny może być różny. Niekoniecznie strona zewnętrzna musi odpowiadać wewnętrznej. Tu mogą być nawet zachwiane proporcje, np. prowokujący wygląd w konteście z łagodnym charakterem. W projekcie „Berlin relatives” pracowałam z różnymi ludźmi ze sceny burleski, teatru i tatuażu. To postacie, które mnie zachwyciły swoją osobowością.
Może nam Pani opowiedzieć jak to wszystko się zaczęło? czy łatwo było namówić bohaterki fotografii na sejse i jak wyglądał sam proces powstawania projektu? Jak długo trwał ten projekt?
Wszystko zaczęło się od wykładu o Charlsie Bukowskim, gdzie w czasie przerwy pojawiły się dziewczyny tańczące burleske. Później cała reszta potoczyła się jak domino. Poznałam różnych artystów z tej sceny i tak po kolei… Poprzez ludzi, różnego rodzaju przedstawienia, wydarzenia kulturalne pojawiały się nowe osoby. Nie szukam modeli poprzez internet, ponieważ chce mieć bezpośredni kontakt od początku i ważne jest dla mnie pierwsze wrażenie. Wybrałam sporo modeli, ale nie ze wszystkimi doszło do sesji. Zazwyczaj, jak się z kimś nie udawało to nagle pojawiał się ktoś inny. To fascynujące doświadczenie. Zazwyczaj, gdy się nie ma szczególnych oczekiwań, przychodzą najlepsze efekty. Nad projektem „Berlin relatives” pracowałam około roku.
A do czego nawiązują prace z serii „Prima materia”? Czy są one kontynuacją malarskiej opowieści o kobietach?
Prima Materia jest pojęciem, które pochodzi z dziedziny Alchemii. Ten projekt jest projektem malarsko-rysunkowym. Tu, na pierwszym miejscu interesował mnie sposób budowy obrazu: kompozycja, światło, ruch. Na tej bazie powstały prace o tematyce: pejzaż, zwierzęta, figuracja. Właściwie pojawiły się tylko dwa obrazy z kobietami: jeden „Carpe diem” portret w turbanie i „Lux”, którego inspiracją był Rembrandt.
Czy szaro-pastelowa kolortystyka Pani prac to w pewnym sensie powrót do korzeni? do Śląska?
Kolorystyka jest zapewne jednym z elementów związanych z moim pochodzeniem. To rodzaj estetyki, który wynika z moich korzeni. Bardzo lubię śląskie klimaty.
Które z miast bardziej pobudza Pani wyobraźnię – Berlin czy Ruda Śląska? Skąd czerpie Pani inspiracje?
Moją wyobraźnie pobudza moje otoczenie. Jestem osobą otwartą i chętnie poznaje świat i ludzi. Inspiracje można znaleźć wszędzie. Czasem są to impulsy, które potrafię bardzo szybko konkretnie zwizualizować, czasem dojrzewają i potrzebują czasu. Tu nie ma reguł.
W malarstwie cenię bardzo Renesans i starych Mistrzów.
Co będzie tematem kolejnej serii prac?
Pracuje nad kolejnymi projektami.
Jeden z nich będzie związany ze Śląskiem. Uważam, że to niesamowity rejon z fascynującą historią i atmosferą. Poza tym, jest to dla mnie osobiście równocześnie powrót do korzeni.
Pozostałe będą poruszały tematy społeczno-ekonomiczne.
2 komentarze
Pingback: Polscy artyści na Art Cologne | Link to Poland
Pingback: Polish Gazette - Polscy artyści na Art Cologne