Czy możesz nam powiedzieć od jakiego czasu towarzyszysz Igrzyskom Polonijnym? na ilu Igrzyskach byłeś?
Na pierwsze pojechałem w ’87 roku, jeszcze za czasów PRLu, byłem wtedy reporterem Polskiego Radia w Warszawie. Ponieważ sama idea tych Igrzysk bardzo mi się podobała, dlatego chętnie pojechałem do Krakowa, żeby nagrywać reportaże i relacje do programów radiowych. I to było moje pierwsze zetknięcie ze sportem polonijnym. Już wtedy poznałem wielu wspaniałych ludzi, również Polaków z zagranicy m.in. Mieczysława Rutynę z Chicago, który był polskim olimpijczykiem. Chociaż mieszkał już na stałe w Stanach Zjednoczonych, reprezentował Polskę na dwóch Olimpiadach – w Tokio (1964) i Meksyku (1968) w chodzie sportowym. On był niezłym chodziażem, ale nie na tyle dobrym, by Polska chciała za niego płacić, z resztą mieszkał w Stanach. W tamtych czasach było ciężko, by władza ludowa finansowała, ktoś mieszkającego w Stanach Zjednoczonych. Tam też poznałem – Janka Zolicha z Czech (którego mi tu bardzo brakuje), Grzegorza Lato, który przyjechał z Polonią z Hamilton (gdyż parę lat mieszkał w Kanadzie) – i bardzo mi się te Igrzyska spodobały.
A w 1995 roku zostałem szefem odpowiedzialnym za programy sportowe i turystyczne w TVP Polonia, która wtedy dopiero „raczkowała”, ale już miała się nieźle. Był dobry budżet, weszliśmy już na Stany Zjednoczone, na Amerykę Północną i wtedy zaświtała mi w głowie taka myśl, że przecież byłem kiedyś na Igrzyskach Polonijnych, znam imprezę, ale już dawno o niej nie słyszałem. I okazało się, że rzeczywiście od kilku lat te Igrzyska zostały zawieszone, zapomniano o nich, więc zacząłem chodzić wokół tego by te Igrzyska wskrzesić. Miałem w ręku telewizyjny przekaz – co dużo znaczyło dla potencjalnych sponsorów i spotkałem się z bardzo przychylną atmosferą w Lublinie. Nie tyle może we władzach miasta, ile województwa lubelskiego – u wicewojewody Wiesława Brodowskiego. Jemu pomysł Igrzysk bardzo się spodobał. Dołączyły do nas wojewódzkie instytucje sportowe, bardzo pomogły zakłady pracy lubelszczyzny składając się na koszty organizacyjne, bo nie mieliśmy wtedy z budżetu państwa ani złotówki, tylko to co dali sponsorzy i co dołożyła TVP Polonia. I tak wspólnymi siłami można było zrobić Igrzyska. Wtedy też po raz pierwszy przyjechali na nasz koszt ludzie ze Wschodu.
Mówiąc krótko to są moje 10 igrzyska letnie, ale było też 5 czy 6 zimowych. Może nie zawsze byłem na całych zimowych, bo często kolidowały one z jakimiś Mistrzostwami Świata, czy Igrzyskami Olimpijskimi w sportach zimowych, które komentowałem wiele lat w telewizji. No, ale w sumie to daje 10 letnich i kilka zimowych, czyli kilkanaście Igrzysk Polonijnych.
Ani nas Polonusów, ani Ciebie – człowieka, który śledzi Igrzyska Polonijne od lat, przekonywanie do kontynuowania idei Igrzysk nie jest konieczne, ale jak sądzisz, jak Polacy, osoby mieszkające w Polsce, odbierają Igrzyska Polonijne – oglądając je albo przez telewizję Polonia, albo będąc tutaj na miejscu? na ile zauważają sens tego wydarzenia? na ile jest ono ważne – ze względu na same stosunki z Polonią, a z drugiej strony na ile te Igrzyska mogą być przydatne pod względem sportowym dla samych Polaków?
Sądzę, że generalnie przez ludzi w Polsce te Igrzyska są bardzo mało znane. Powiedzmy w jakimś mieście czy regionie, kiedy się one odbywają to oczywiście ze względu na różne patronaty medialne pisze się o nich i mówi, dlatego tam są zauważalne. Choć oczywiście kibice z danego miasta nie przychodzą na zawody.
Ale nie temu przecież celowi służą Igrzyska. One mają, dla mnie cel podwójny, może nawet potrójny. Po pierwsze mają integrować środowiska polonijne z Polską, bo drugie mają zbliżać te środowiska nawzajem do siebie – i takich przypadków znam wiele. Pamiętam, że jednego roku Polacy z Kanady, Stanów i Czech poznali się na zimowych Igrzyskach, potem w trójkę pojechali razem na Bieg Piastów i tak się zaprzyjaźnili. I gdyby nie te Igrzyska to do takich relacji międzyludzkich by nie dochodziło. Bo niby jak? Nie byłoby takiej platformy, która by to umożliwiała. Igrzyska dają taką możliwość i jeśli jest choć trochę dobrej woli, a widzę, że taka jest – ludzie się ze sobą zaprzyjaźniają. Jest, więc to wartość bardzo istotna. Równie wartościowe jest to, że Polacy przyjeżdżają dzięki Igrzyskom do kraju. Chociaż postrzeganie Ojczyzny może być różne, ale myślę, że ci którzy są długo za granicą widzą więcej pozytywów, niż negatywów w tym co w Polsce się dzieje, jak tu się zmienia. Choć na pewno chcielibyśmy by było jeszcze lepiej. I trzecia sprawa to, że te ok. 1500 osób ma dobrą zabawę przez tydzień trwania Igrzysk – to też jest jakaś wartość.
Na pewno! Tym bardziej że formuła Igrzysk jest taka, że odbywają się one w różnych miejscach, czasami się one powtarzają, ale generalnie Polonia jeździ po kraju i przy okazji zwiedza różne miasta.
Tak, taka była nasza idea. Mówię tu „nasza”, bo to był również mój pomysł. Kiedy w 1997 roku wskrzeszone Igrzyska odbyły się w Lublinie, Lublinowi tak się one spodobały, że chciał je zrobić jeszcze raz. I tak się stało – kolejne Igrzyska w 1999 roku ponownie zorganizowano w Lublinie. Zauważyłem jednak, że tak dalej być nie może, że one muszą być wędrujące, tak jak normalne Igrzyska Olimpijskie. I od tamtego czasu – ci co regularnie przyjeżdżają na Igrzyska – mieli okazję być kolejno w Sopocie, Poznaniu, Warszawie, Słupsku, Toruniu i we Wrocławiu. Tak, że to już jest kawałek Polski – powiedzmy obejrzany, no i przybliżony. Tym bardziej, że władze tych miast, czy województw starają się zawsze zorganizować jakiś program turystyczny i kulturalny dla uczestników.
Warto również wspomnieć, że Polska jest jedynym poza Izraelem krajem na świecie, który takie Igrzyska dla swojej Diaspory organizuje. W Izraelu jest to sprawa rządowa, tam idą na to duże pieniądze i igrzyska te tzw. Makabiada (dop. red. Olimpiada Machabejska) organizowane są co 4 lata. To jest wydarzenie naprawdę na bardzo wysokim organizacyjnym poziomie. Pewnie na takim na jakim były pierwsze Igrzyska Polonijne w 1934 roku, które wówczas nazywały się Igrzyskami dla Polaków z zagranicy i wolnego Miasta Gdańska. I to były z resztą jedyne Igrzyska w okresie międzywojennym. Potem sytuacja polityczna była już niesprzyjająca, wojna wisiała w powietrzu i nie udało się już więcej Igrzysk zorganizować. Ale na te pierwsze przyjechały największe gwiazdy – Stanisława Walasiewiczówna, która dwa lata wcześniej była złotą medalistką w Los Angeles w biegu na 100m. Przyjechali również inni znakomici lekkoatleci, pływacy, którzy często mieli swoje rekordy życiowe lepsze od ówczesnych rekordów Polski. Przyjechali znakomici kolarze z Francji, półzawodowcy czy zawodowcy. Potem z resztą jeszcze po wojnie ze dwa trzy razy Polonia francuska brała udział w Wyścigu Pokoju, który był imprezą sztandarową kolarstwa, w dużym stopniu propagandową, ale i taką którą Polacy się interesowali.
Wracając do Igrzysk współczesnych, chciałbym poruszyć pewną ważną kwestię: stałym punktem programu Igrzysk jest również Forum Polonijne w czasie, którego Polonia przedstawia swoją działalność, prezentuje różnego rodzaju projekty i dyskutuje – tak przy najmniej było do tej pory. Tegoroczne Forum Polonii odbyło się w bardzo skromnym gronie 30 osób i do tego w połowie zostało wypełnione koncertem artystycznym. To oczywiście miłe urozmaicenie, ale z drugiej strony napawa nas to troską czy Forum w formie jakiej było, mające wpływać na formę Igrzysk, mające pomagać w ich dopracowaniu, będzie dalej organizowane? Od 2005 roku zauważamy, że pewne błędy na Igrzyskach letnich ciągle się powtarzają i dotyczą głównie tych samych tematów. Dlatego zgłosiliśmy propozycję by Wspólnota Polska przed kolejnymi Igrzyskami zorganizowała spotkanie z koordynatorami ekip, szefami teamów, aby mogli oni dokładnie omówić sprawy dotyczące samych Igrzysk, sposobu ich przeprowadzenia. Jak uważasz na ile taka inicjatywa może być korzystna, na ile może ona wpłynąć na kształ Igrzysk? Wszyscy zadajemy sobie pytanie w jakim kiedrunku te Igrzyska mają iść – czy biesiadnym, czy sportowym? czy ta integracja, która odbywa się w czasie Igrzysk ma odbywać się przez takie biesiadne spotkania, czy w też przez rywalizację sportową?
W moim przekonaniu nie można tego robić w takiej czystej formie – to nie może być ani czarne, ani białe to musi być pośrednie. Same zawody sportowe nie muszą negować biesiadnego charakteru, który też powinien być, bo przecież po zawodach sportowych, wieczorami też trzeba coś ze sobą robić i właśnie takie biesiady służą temu by się integrować. Natomiast nie jest dobrze jeśli niektórzy ludzie przekraczają pewne granice przyzwoitości – robiąc biesiadę w czasie zawodów, albo wieczorami robiąc coś co przekracza dobre obyczaje. Co najmniej dobre obyczaje, czasami wręcz przekracza się nawet zasady prawne. Mieliśmy niestety i na tych Igrzyskach takie przykłady…
Myślę, że to ma związek z kolejną ważną kwestią – tym kto przyjeżdża na Igrzyska. Nie sądzisz, że często przyjeżdżają ludzie, którzy są przypadkowo na nie wysyłani, którzy nie mają polskich korzeni, którzy nie znają zupełnie języka polskiego?
Tak, masz rację. To jest bardzo trudny, rozległy temat. I nie jest tak prosty, jakby się mogło wydawać. Dlatego, że jeśli chodzi o język polski na Wschodzie, to niestety władza sowiecka w okresie międzywojennym i potem powojennym go tępiła. Ludziom nie wolno było mówić po polsku publicznie. To było zakazane, w okresie stalinowskim za to można było trafić do więdzienia albo na Syberię, więc ludzie byli zastraszeni. I nawet swoich dzieci nie uczyli mówić i pisać po polsku, bo się bali. I to co się kultywuje normalnie w polskich rodzinach w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii czy innych zachodnioeuropejskich krajach – na Wschodzie było czasami niemożliwe.
Nie mniej jednak, rzeczywiście znam wiele takich przypadków kiedy przyjeżdżali na Igrzyska przypadkowi, nie ci co mieli ludzie. W Poznaniu w 2003 roku Białoruś poszła już na całość i na zawody przysłała całkowicie inną drużynę niż była zgłoszona – zostali oni zdyskwalifikowani, ale co z tego jeśli przez 9 kolejnych dni ciągle byli w Polsce na koszt naszego budżetu państwa…
Podczas tegorocznych Igrzysk wprowadzono taką innowacje, że rejstracja była w pełni elektroniczna. Natomiast po przyjeździe do Kielc trzeba było tylko odebrać kartę uczestnika (z resztą anonimową, bo każdy dostał taką samą z mnóstwem logotypów sponsorów) i opłacić sobie hotel i to było wszystko. Podczas zawodów trzeba było wypełnić kartkę z imieniem i nazwiskiem i deklarację, że mieszka się na stałe zagranicą, ale tak naprawdę to mogła tu startować i przyjechać dowolna osoba. Z resztą na tym niektóre ekipy skorzystały. Mieliśmy w siatkówce taką sytuację, że wystawiona była drużyna, która nie mówiła, ani nie rozumiała ani słowa po polsku i do tego są to zawodnicy ligowi, z którymi nikt nie miał szans. Oni wygrali wcześniej Mistrzostwa Polonijne w Andrychowie pokonując w finale w meczu otwartym drużynę Kędzierzyna Koźle, czyli drużynę pierwszoligową. Tak, że nie ma po prostu szansy i myślę, że osobom, które tu przyjeżdżają, żeby startować w Igrzyskach i dobrze się bawić takie historie psują trochę humor.
Tak, masz rację. Ale, żeby to o czym rozmawiamy uporządkować, trzeba przede wszystkim stwierdzić, że Kielcom i tak należy się wielkie podziękowanie i brawa. Wspólnota Polska niezwykle ociągała się, z zupełnie nieznanych mi powodów, z przyznaniem lokalizacji tych Igrzysk. Prosiłem we wrześniu/październiku – kiedy spotykaliśmy się w ramach Komisji Sportu Wspólnoty Polskiej, której jestem członkiem – by jak najszybciej tą lokalizację wyznaczyć, bo we wrześniu-październiku samorządy lokalne domykają budżet i muszą wiedzieć o Igrzyskach wcześniej. Tymczasem Kielce dowiedziały się, że oni będą organizować Igrzyska Polonijne w styczniu, jak już budżet mieli zamknięty. Mało tego dowiedzieli się o tym fakcie telefonicznie przez media polonijne z Kanady. Mam co tygodniowy komentarz w Polonijnym Radio w Toronto – i tam powiedziałem o tym na antenie, a prezydent Kielc dowiedział się o tym potem przez kielczan, którzy mieszkaja w Kanadzie. Tak, przecież nie może być!
My, teraz w Kielcach, powinniśmy już wiedzieć, kto zorganizuje nastęne Igrzyska, przekazać flagę – tak jak to bywa na normalnych Igrzyskach. Oczywiście to jest nieporównywalna sprawa, Igrzyska Polonijne są powiedzmy, małą imprezą rekreacyjną. Na prawdziwych Igrzyskach Olimpijskich decyduje się o nowej lokalizacji już na 7 lat przed kolejnymi Igrzyskami – w naszym wypadku wystarczyło by 2lata. Na tych, obecnych, Igrzyskach powinny być już władze organizacyjne następnych igrzysk, by obserwować jak się organizuje takie wydarzenie, by rozmawiać z wami i wyciągać wnioski.
Dlatego biorąc pod uwagę termin jaki miały Kielce na organizacje tych Igrzysk (od stycznia do sierpnia), i to że Igrzyska Polonijne nie są jedyną imprezą jaką organizują w czasie wakacji, uważam, że organizatorzy wykonali 150% normy albo i 200! Jeździli do Wrocławia, spotykali się z poprzednimi organizatorami z Wrocławia, z Torunia – prosili o jakieś uwagi i korzystali z doświadczeń tamtych miast. I muszę władze Kielc bardzo pochwalić. Nawet teraz widać to zaangażowanie na każdym kroku. Zarówno wiceprezydent pan Andrzej Sygut i dyrektor Wydziału Sportu Urzędu Miasta pan Mieczysław Tomala są codziennie od rana do wieczora na tych Igrzyskach.
Są oczywiście uwagi, które wy macie i trzeba o nich rozmawiać i wziąć je pod uwagę. Generalnie można powiedzieć, że one się powtarzają – od początku ciągle chodzi o to samo. Może to są jakieś drobne sprawy, ale które jednak rzutują na samopoczucie uczestników. Nie powinno tego być, ale tu akurat kieleckich desydentów bym rozgrzeszył, wprost przeciwnie bardzo bym ich pochwalił – na tak krótki czas i na właściwie brak budżetu – należy im się mistrzostwo świata za to co oni zrobili!
Myślę, że my jako uczestnicy albo choć nasi przedstawiciele chcielibyśy się spotkać z Prezesem Komołowskim, z przedstawicielem PKOlu, przedstawicielami MSZu, Senatu, czy z przedstawicielem Komisji do Spraw Łączności z Polakami – z tymi osobami, które mają dużo do powiedzenia, żeby można z nimi te niektóre trudne tematy poruszyć. Takie spotkania kiedyś się odbywały – pamiętasz – w tym roku tego nie było.
Zgadzam się zupełnie, bo te osoby powiedzmy „na świeczniku politycznym”, o których mówisz zjawiają się głównie na otwarciu Igrzysk, jest tam jakaś transmisja w Telewizji Polonia. Ustawieni są w pierwszym rzędzie i witani personalnie, realizator transmisji wie kto gdzie siedzi i kogo ma pokazywać. Polscy politycy wyjątkowo, nie wiem jak jest w innych krajach, ale u nas zaraz po wyborach myślą już o następnych wyborach i biegają jak tylko można od telewizji do telewizji. Z oczywistych powodów – głównie chodzi o następna kadencję. Polscy senatorowie, posłowie, urzędnicy wysokiego szczebla, może w standartach europejskich nie zarabiają nie wiadomo, jak wielkich pieniędzy, ale na warunki polskie są one niebagatene i dlatego każdy z nich myśli głównie o sobie i o swoich interesach. Przykro jest to mówić, ale to wymaga generalnej naprawy, tak jak naprawy wymaga Państwo polskie, bo jest już w stanie zauważalnego kryzysu – nie gospodarczego, ale politycznego i to się przekłada również na te niższe szczeble, o których mówisz – działacze myślą tylko o sobie, a nie o Was, żebyście byli zadowoleni. I wracając do tej telekonferencji, czy konferencji – przecież są teraz takie środki przekazu, że nie trzeba koniecznie jechać z/do Warszawy. Można zrobić telekonferencje internetową i chociażby z kilkoma, kilkunastoma najważniejszymi krajami, ich liderami porozmawiać, przekazać sobie wszelkie uwagi i w miarę możliwości je realizować. To jest dość proste technicznie w tej chwili.
Przewodniczący ds. Polonii w PKOlu pan Rybczyński, obiecał, że 22 lutego poda do wiadomości gdzie odbędą się następne letnie Igrzyska. Mamy nadzieję, że będziemy mogli pana Rybczyńskiego trzymać za słowo. Natomiast wiemy już, że najbliższe Igrzyska zimowe będą w Jeleniej Górze – mam nadzieję, że się tam spotkamy?
Tak, już organizatorzy mnie tam zapraszają. Do zobaczenia!
Krzysztof Miklas – polski dziennikarz i komentator sportowy. W latach 1974–1978 był dziennikarzem w dziale sportowym „Trybuny Mazowieckiej”, następnie (1978–1988) w redakcji sportowej Polskiego Radia. Od 1988 do 1991 w redakcji sportowej TVP, później (1991–1993) kierownik działu sportowego w dzienniku „Nowy Świat”. Od 1994 ponownie w TVP, do 2007 szef programów sportowych i turystycznych TVP Polonia. W 1997 roku z jego inicjatywy wskrzeszone zostały Światowe Igrzyska Polonijne. Od września 2008 na dziennikarskiej emeryturze.
Komentował w Polskim Radiu i TVP dziesięć igrzysk olimpijskich (po pięć letnich i zimowych), począwszy od Seulu (1988). Felietonista łowickiego tygodnika „Nowy Łowiczanin” i prasy polonijnej (m.in. od 2002 cotygodniowe komentarze w Radio7 Toronto). Członek Komisji Etyki TVP III (2001–2002) i V (2005–2006) kadencji. Działacz Polskiego Komitetu Olimpijskiego (Komisja Polonijna) i Stowarzyszenia Wspólnota Polska (Komisja Sportu i Młodzieży). Za działalność na rzecz Polonii odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi (2001).
Fotografia © Polonia Sport.com