Jest przedmiotem naszej dumy narodowej, symbolem i ikoną polskości. Zdecydowana większość z nas potrafi odróżnić go od Mickiewicza i Kościuszki. Nie ulega też naszej wątpliwości, że żył w XIX wieku, inspirował się polskim folklorem, komponował na fortepian, tworzył mazurki, polonezy, nokturny i ballady, a jego podobizna widnieje na wyskoprocentowym napoju alkoholowym, czekoladkach i znaczkach pocztowych.
Podobnie jak „Słowacki wielkim poetą był” tak Chopin, ponad wszelką wątpliwość był największym polskim kompozytorem i zdecydowanie nadal pozostaje najlepiej rozpoznawalnym polskim muzykiem na świecie. Lubimy się nim chwalić i przypominać, że był jednym z nas, tak samo jak robimy to w przypadku niejednoznacznych w swym pochodzeniu: Marii Skłodowskiej-Curie, Jana Matejko czy Czesława Miłosza.
Kim naprawdę był Chopin – poetą fortepianu z bujną fryzurą, na widok którego mdlały bywalczynie francuskich salonów? A może anorektykiem i dandysem, który swym legendarnym poczuciem humoru maskował tragiczny los nieuleczalanie chorego emigranta?
Urodził się ponad 200 lat temu w Żelazowej Woli w rodzinie zubożałej szlachcianki i francuskiego guwernera. Pierwsze utwory na fortepian skomponował w wieku 7 lat. Tytułowano go „Mozartem Warszawy” i „Paganinim fortepianu”. Był ulubieńcem warszawskiej society, Wielkiego Księcia Konstantego, zachwycał się nim nawet sam car Aleksander I. Na jego dyplomie ukończenia warszawskiej Szkoły Głównej Muzyki czytamy: „Fryderyk Chopin. Szczególna zdatność. Geniusz muzyczny”. W 1830 roku ponaglany perspektywą wybuchu antycarskich zamieszek w stolicy zmuszony był wyjechać z Polski, by nigdy już do niej nie powrócić. Miejscem emigracji stał się początkowo Wiedeń, a następnie – po wybuchu Powstania Listopadowego – Paryż. To właśnie tam, w roku 1837 poznał swą kontrowersyjną, o 6 lat straszą towarzyszkę życia – George Sand – drugorzędną francuską pisarkę, pierwszorzędną za to skandalistkę i demoralizatorkę paryskich salonów. To w jej wiejskiej posiadłości na południu Francji kompozytor stworzył największe i najpopoularniejsze ze swych arcydzieł, m.in.: Mazurka D-dur op.33, nr 2, Poloneza As-dur op.53 i Sonatę b-moll op.35 ze słynnym marszem żałobnym w cz.III. Po rozstaniu z Sand, Chopin zaprzestał komponowania, ograniczył swoje bujne jak dotąd życie towarzyskie i po niespełna dwóch latach zmarł na tajemniczą, nieuleczalną chorobę, która od lat pacholęcych trawiła jego organizm i doprowadziła do przedwczesnej śmierci w wieku 39 lat.
Jakim człowiekiem był Chopin?
Jego prawdziwy wygląd znamy z maski pośmiertnej zdjętej przez Jana-Baptystę Clesingera (prywatnie zięcia George Sand) oraz jedynej wykonanej za życia artysty fotografii. Ze świadectw osób współczesnych kompozytorowi i jego licznie zachowanej korespondencji dowiadujemy się, że był blady i wątły. Przy wzroście 170 cm ważył zaledwie 44 kilogramy. Wiemy też, że był przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu. Ze szczególną nabożnością i niepohamowaną wręcz rozrzutnością odnosił się do swojej garderoby. Doskonały smak i wyczucie formy sprawiało, iż zaskarbił sobie miano autorytetu w dziedzinie mody. Ówczesny kompozytorowi Paryż nosił więc śnieżnobiałe rękawiczki i kapelusze a’la monsieur Chopin. Nie bacząc na swą chorowitość, Chopin prowadził kawalerski tryb życia. Mickiewicz zarzucał mu, że traci czas i marnuje swój talent „wycierając się po salonach”. Cóż, przeogromny urok osobisty, elokwencja, wyszukane poczucie humoru i sława sprawiały, iż kompozytor traktowany był jako cenny obiekt towarzyski. Szczególną atencją darzyły go kobiety, z którymi jak żaden inny współczesny sobie dandys umiał obcować i oczarowywać je wytrawnymi manierami. Nic zatem dziwnego, że o lekcje gry na forptepianie u Chopina ubiegały się wszystkie najświetniej urodzone Paryżanki. Dodajmy, że znaczna ich część uważała za swój obowiązek regularne omdlenia podczas jego koncertów.
Bywał więc Chopin duszą towarzystwa, choć w istocie rzeczy najbliżsi zapamiętali go jako drażliwego, wybuchającego niepohamowaną złością wyalienowanego introwertyka, boleśnie zmagającego się z piętnem uchodźcy i świadomością porzucenia ojczyzny. Do końca swych dni Chopin nie pogodził się także z chorobą. Uważał nawet, że lekarze pomylili się, stawiając diagnozę – „tuberkuloza” i skazując go na śmierć. Cóż, aktualny stan wiedzy medycznej zdaje się potwierdzać przeczucia Chopina, przyczyną jego śmierci nie była bowiem – jak zwykło się bezrefleksyjnie powtarzać – gruźlica, lecz podobna do niej w objawach mukowiscydoza.
Chopin pozostawił po sobie ponad 200 kompozycji, z których znakomita większość to utwory stricte fortepianowe. Dlaczego tworzył niemal wyłącznie na fortepian? Być może nie umiał, a na pewno nie chciał zapuszczać się w rewiry symfoniczno-operowe. Przypuszczalnie symfoniczny patos i operowa fanfaronada kolidowały z jego subletlną, introwertyczną naturą, którą muzycznie mógł wyrazić jedynie kameralny w swej istocie fortepian.
Jest zatem Fryderyk Chopin postacią tragiczną, wielkim Polakiem, genialnym kompozytorem światowego formatu. Pozostaje artystą jedynym w swoim rodzaju – polskim do cna i uniwersalnym zarazem. Wznosi się ponad kody kulturowe, podziały społeczne i narodowości – co choćby już ex definitione jest przymiotem geniuszu. Jest wreszcie naszym – Polaków dziedzictwem kulturowym, najszlachetniejszym artystycznym produktem „Made in Poland” i światowym, jednocześnie, przedstawicielem najdoskonalszej w swej formie i wyrazie muzyki romatycznej.
Źródło: Instytut Narodowy Fryderyka Chopina
Fotografia: Fototeka Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina