Obecnie dostępnych jest wiele źródeł zewnętrznego finansowania m.in.: 3F (rodzina, przyjaciele, fani) fundusze krajowe i UE, aniołowie biznesu, fundusze seed i venture capital. W ostatnich latach do mainstreamu przebija się również crowdfunding.
Opiera się on na pozyskiwaniu kapitału od osób niezwiązanych z naszym projektem poprzez wpłaty dokonywane przez internet. Każda z osób finansujących dokonuje wpłaty, na jaką pozwalają jej możliwości. Założyciele promują swój projekt poprzez materiał wideo oraz opis i infografiki. To są podstawy, które stanowią punkty wspólne dla wszystkich rodzajów crowdfundingu. Kwestią różnicującą rodzaje internetowych zbiórek jest świadczenie zwrotne, określające, co finansujący otrzyma w zamian za swoją wpłatę. Jeżeli twórcy za wpłatę przewidzieli określone nagrody fizyczne, to mamy do czynienia z crowdfundingiem nieudziałowym, opartym o formę prawną przedsprzedaży. Mogą jej podlegać zarówno przedmioty, na których powstanie twórcy pozyskują kapitał, bądź przedmioty powiązane.
W sytuacji, kiedy startup chce pozyskać środki na ogólne funkcjonowanie i dalszy rozwój firmy, założyciele mogą skorzystać z crowdfundingu udziałowego. Jest to forma inwestycji finansowej dokonywana przez inwestora (zazwyczaj osobę fizyczną) w określone przedsiębiorstwo, za pośrednictwem internetu i z pominięciem wszelkich pośredników. Co to oznacza dla startupu? Za pośrednictwem platformy crowdfundingowej może pozyskać kapitał od inwestorów na zaproponowanych im przez siebie warunkach. Jest to zarazem wspaniała alternatywa dla finansowania z funduszu seed bądź venture capital.
Skąd taki wniosek? Rozważanie warto rozpocząć od analizy inwestycji dokonywanej przez fundusz venture capital. Decyzję o inwestycji w dany startup podejmuje tam zespół osób zarządzających. Bierze on pod uwagę zarówno elementy strategiczne, określone przy tworzeniu funduszu, takie jak preferowane sektory działalności przedsiębiorstw oraz czysto subiektywne kryteria. Opinia kilku osób decyduje, więc o tym, czy projekt otrzyma dofinansowanie. Jeżeli decyzja będzie negatywna, w wielu przypadkach wcale nie oznacza to, że pomysł jest nietrafiony, ani że biznesplan jest słaby, ale że projekt może zwyczajnie nie leżeć w obszarze zainteresowania danego funduszu. W przypadku crowdfundingu udziałowego, decyzja inwestycyjna podejmowana jest przez samego inwestora. Szansa na przekonanie szeregu inwestorów samodzielnie podejmujących decyzję jest zatem większa, niż szansa na przekonanie kilku osób zarządzających funduszem.
Kolejna przewaga crowdfundingu nad VC dotyczy warunków, na jakich projekt otrzymuje finansowanie. W crowdfundingu to startup decyduje, co proponuje inwestorom. Ma to niebagatelne znaczenie, ponieważ w przypadku negocjacji z VC założyciele są na gorszej pozycji negocjacyjnej, niż fundusz. Ten stoi na miejscu instytucji, która posiada kapitał i dyktuje warunki współpracy. Podobnie, jak w relacji klient – bank. Startupom zazwyczaj zależy na pozyskaniu kapitału, więc często godzą się na niekoniecznie korzystne dla siebie warunki. Wiążą się z tym określone konsekwencje. Umowa inwestycyjna z funduszem może zawierać postanowienia i klauzule, które sprawiają, iż startup tylko pozornie jest biznesem jego założycieli. Jak się to przedstawia w crowdfundingu? W tym przypadku założyciele określają, jaki procent udziałów oferują inwestorom w zamian za pozyskiwany kapitał. Działanie to najlepiej poprzedzić wyceną spółki, aby oferowane udziały rzeczywiście były warte ceny, którą inwestorzy za nie płacą. Wycena startupów nie należy jednak do prostych zadań. Kalkulacja ta będzie zatem często obarczona dużą dozą subiektywizmu osoby, która ją przeprowadza. W crowdfundingu sprawdza się jednak powiedzenie, iż spółka jest warta tyle, ile inwestorzy są skłonni za nią zapłacić. Założyciele mogą, więc zamieścić na platformie crowdfundingowej projekt, w którym zaoferują inwestorom wyższą cenę za udział, niż to wynika z wyceny. Zawyżanie wartości spółki stwarza jednak ryzyko, iż inwestorzy uznają ofertę za nieatrakcyjną i w nią nie zainwestują.
Znamienne są także różnice w procesie pozyskiwania kapitału. Negocjacje z funduszem trwają długo i często przeciągają się poza pierwotnie ustalony okres. Zarządzający oczekują od startupu przygotowywania coraz to nowych analiz, prezentacji, statystyk itp., a w konsekwencji może się okazać, że tracą swoje zainteresowanie. W wielu funduszach bardzo sformalizowany jest także proces wydawania już przyznanego kapitału. Wynika to z faktu, iż same fundusze pozyskały kapitał ze środków europejskich i obowiązuje je określony rygor z tego wynikający. Niewiele jest funduszy inwestujących prywatne środki. W tych, które tak robią, proces jest prostszy i szybszy, co jednak wcale nie oznacza, że tak prosty, jak w crowdfundingu. Przy pozyskiwaniu inwestorów za pośrednictwem platformy crowdfundingowej fundamentalną kwestią jest przygotowanie dokumentacji przez nią wymaganej. Nie jest ona określona w żadnych ogólno obowiązujących przepisach, zatem jest warunkowana wymogami narzucanymi przez określoną platformę. Za każdym razem cel sporządzanej dokumentacji jest jednak ten sam – dostarczenie inwestorom kompletu informacji, pozwalających im podjąć racjonalną decyzję inwestycyjną dotyczącą projektu.
Różnica pomiędzy VC, a crowdfundingiem udziałowym jest odczuwalna także po otrzymaniu kapitału – w momencie wyjścia inwestorów ze startupu. Na podstawie wspomnianych powyżej zapisów w umowie inwestycyjnej z funduszem, ma on często uprzywilejowaną pozycję względem założycieli, przez co przy okazji kolejnej rundy finansowania może mieć pierwszeństwo w sprzedaży swoich udziałów. Zapisy umowy mogą także zobowiązać założycieli do odsprzedaży swoich udziałów nowemu inwestorowi, w momencie, w którym ten jest zainteresowany zainwestowaniem kwoty większej, niż pakiet posiadany przez fundusz. Fundusz może ponadto zagwarantować sobie minimalną zakładaną przez siebie stopę zwrotu, którą chce osiągnąć, co może skutkować różnicami w cenie sprzedawanych nowemu inwestorowi udziałów pomiędzy założycielami i funduszem. Są to tylko przykłady praktyk występujących w relacjach startup – fundusz VC. Oczywiście, tak jak każdy medal ma dwie strony, tak fundusze venture capital mają w niektórych elementach przewagę nad crowdfundingiem udziałowym. Wspomnieć należy wiedzę oraz doświadczenie zarządzających. Fakt, czy z tych kompetencji skorzystają założyciele startupu zależy jednak od polityki funduszu, określającej zasady jego zaangażowania w spółki portfelowe. Niektóre fundusze będą bowiem wspomagały je operacyjnie bądź nieformalnie, a inne ograniczą się do przekazania im kapitału i nadzorowania.
Elementami, z którymi należy się liczyć w crowdfundingu udziałowym jest rozproszenie struktury właścicielskiej spółki związane z dużą ilością inwestorów oraz konieczność prowadzenia relacji inwestorskich. Stanowią one szereg działań związanych z publikowaniem okresowych i bieżących raportów o sytuacji i wynikach firmy oraz z odpowiadaniem na pytania inwestorów. Nie warto bagatelizować tego elementu, ponieważ startupy w trakcie kampanii crowdfundingowej mogą pozyskać nawet kilkuset inwestorów. Każdy z nich powinien być w prawidłowy (przewidziany w prawie) sposób informowany o wydarzeniach korporacyjnych, jak np. walne zgromadzenie udziałowców. Co więcej, mają oni także pełne prawo w nim uczestniczyć i głosować. Planując rundy finansowania należy zatem uwzględnić tego typu aspekty administracyjno-organizacyjne. Trudność może sprawiać także proces formalny, różniący się w zależności od formy prawnej spółki, w jakiej funkcjonuje startup. Nie rozwodząc się zbytnio nad tematem, warto wspomnieć, iż w przypadku spółek akcyjnych, wszelkie kontakty z potencjalnymi inwestorami powinny być przeprowadzane niezmiernie ostrożnie, ze względu na reżim prawny wyznaczony przez prawo rynków kapitałowych. Akcja, jako papier wartościowy nie może być swobodnie oferowany poprzez internet, ponieważ jest to traktowane jako oferta publiczna papierów wartościowych, którą reguluje szereg przepisów. W przypadku najbardziej popularnych wśród startupów spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, reżim ten jest o wiele luźniejszy, co pozwala na swobodne oferowanie udziałów w internecie. Każdy inwestor przystępujący do spółki z ograniczoną odpowiedzialnością musi jakkolwiek odwiedzić notariusza celem podpisania odpowiednich dokumentów w formie aktu notarialnego.
Platformy crowdfundingowe funkcjonują w indywidualnie określony przez siebie sposób, oferując procesy dla spółek akcyjnych bądź z ograniczoną odpowiedzialnością. Wybierając konkretną formę prawną spółki oraz platformę należy być świadomym wszelkich konsekwencji, jakie się wiążą z podjętą decyzją. Inicjowane są działania zmierzające do uproszczenia prawa (m.in. poprzez Koalicję na rzecz Polskich Innowacji), lecz nie gwarantują one przyjęcia przez ustawodawcę wysuwanych postulatów.
Podsumowując, wybór pomiędzy funduszem VC, a crowdfundingiem udziałowym nie należy do łatwych decyzji. Uzależniony jest od oczekiwań startupu i jego pozycji negocjacyjnej. W wielu przypadkach startupy zainteresowane crowdfundingiem nie otrzymały inwestycji z funduszu i poszukują kolejnych źródeł finansowania. Na jednej szali znajduje się, więc pojedynczy udziałowiec, mogący wspomagać spółkę operacyjnie, lecz jego kapitał jest dla założycieli kosztowny, a proces uzyskania długotrwały. Na drugiej szali jest tani kapitał od inwestorów finansowych, z którym wiążą się drobne wyzwania organizacyjne. Przy podejmowaniu decyzji należy przekalkulować, czy plusy jednego rozwiązania przeważają nad minusami alternatywnego.
Piotr Apanasowicz – kieruje platformą crowdfundingu udziałowego CrowdWay.pl. W swojej pracy spotyka się ze spółkami akcyjnymi oraz z ograniczoną odpowiedzialnością, potrzebującymi kapitału na rozwój. Oferuje crowdfunding wspierany pracą doradców w stacjonarnej sieci dystrybucji.
Fotografia © Paweł Jakubek