Zgodnie z wyliczeniami Instytutu Sobieskiego, praca wykonywana przez około 900 tys. przyjezdnych znad Wisły w latach 2014 – 2020 przyniesie brytyjskiej gospodarce 64 mld euro zysku. Statystyczny Polak w UK zarabia 1300 funtów /mc (wg badań magazynu Forbes z 2015 r.), czyli znacząco mniej niż przeciętny Brytyjczyk. Różnica między zarobkami naszych rodaków a mieszkańcami Wysp wynosi 11 tys. funtów w skali roku.
Teoretycznie nie powinno tak być: kończymy dobre uczelnie, uczymy się języków obcych, mamy opinie zaradnych i pracowitych. A jednak Polacy najczęściej podejmują się prac, których nie chcą Brytyjczycy, a co więcej – w skali roku zarabiają do 40% mniej niż Brytyjczycy – wynika z wyliczeń Instytutu Sobieskiego. Około połowa Polaków z dyplomem uczelni wyższej pracuje za granicą poniżej swoich umiejętności. Dlaczego?
Tymczasowość
Wiele osób zna ten scenariusz: odwiedzili w Londynie szwagra, kuzyna czy kolegę w wakacje kilka lub kilkanaście lat temu i już zostali. Najpierw na próbę przyjęli się do pracy w restauracji czy na budowie, potem okazało się, że można nieźle zarobić i postanowili popracować dłużej, żeby zaoszczędzić na mieszkanie, biznes czy inne cele. A więc tani pokój, ograniczone do minimum wydatki, bo przecież i tak interesują nas tylko „owertajmy”, wszystko po to, aby stan konta rósł jak najszybciej. I życie na walizkach. Bo to w Polsce czeka lepsze, „prawdziwe” życie, w UK jesteśmy tylko „przejazdem”. Tyle, że w wielu sytuacjach ta tymczasowość zdążyła przerodzić się w coś bardziej stałego. Niektórzy nawet pozakładali rodziny i kupili domy, ale nadal myślą o Polsce jako kraju docelowym, gdzie wreszcie rozwiną skrzydła.
Wykształcenie nieadekwatne do potrzeb rynku
— Co z tego, że mam dyplom UMK w Toruniu, gdy moja wiedza z dziedziny filozofii na brytyjskim rynku nikomu nie zaimponuje, ani się do niczego nie przyda — stwierdza 38-letni Mariusz Piotrowski ze Slough — Dlatego pracuję na budowie, żeby zarobić na życie. Nieźle płacą, kwalifikacje można zdobyć szybko, a w końcu żadna praca nie hańbi. Ze mną w teamie jest jeszcze politolog i geograf — dodaje.
Teoretycznie, osoba z wykształceniem Mariusza mogłaby zarabiać w Anglii 40 czy nawet 50 tys. funtów rocznie. Ale, aby zdobyć kwalifikacje na rynku brytyjskim, należałoby włożyć sporo pracy i przejść dość długą drogę. Nie każdy jest na to gotowy.
Wygodnictwo
Skoro żyjąc w związku i zarabiając przeciętnie można wynająć mieszkanie, utrzymać rodzinę, a nawet kupić samochód, to wielu z nas minęła chęć rozwoju podyktowana możliwością zdobycia wyższego wynagrodzenia. Po co wkuwać angielskie słówka lub douczać się, skoro przyjemniej po pracy obejrzeć można mecz czy zaprosić na grilla sąsiadów. Może i praca w magazynie czy fabryce nie jest zbyt atrakcyjna, ale pozwala na stabilizację i spokój. Po co więc to psuć?
Bariery mentalne
— Wielu rodaków ma poczucie niższości w stosunku do rdzennych mieszkańców Wielkiej Brytanii. Nie czujemy, że im dorównujemy. — tłumaczy Anna Białous-Griffiths, psycholożka. — Wydaje się, zwłaszcza starszym, wychowanym jeszcze w końcowym okresie PRLu, że pochodzimy z zacofanego kraju. Zakładamy, też, że z tego powodu inni będą nas gorzej traktować. Niektórzy z kolei myślą, że europejski akcent na pewno nie pozwoli awansować, więc nie ma powodu, by zdobywać kwalifikacje. A zakładając porażkę już na starcie trudno oczekiwać pozytywnych wyników. Dlatego wielu Polaków nawet nie próbuje zawalczyć o karierę zawodową lub bardzo szybko się poddaje, tłumacząc się przed sobą czynnikami zewnętrznymi, których nie da się przeskoczyć (np. uważają, że „Brytyjczycy nie lubią Polaków i awansują tylko swoich”).
Brak znajomości języka
— Wielu osobom w zdobyciu ciekawszej, lepiej płatnej pracy przeszkadza bariera językowa. Wydawałoby się, że mieszkając w obcym kraju języka uczymy się automatycznie. Jednak wielu rodakom udało się tego „uniknąć” — tłumaczy Białous-Griffiths.
Część z nich twierdzi, że ma psychiczne blokady i nigdy nie będzie mówić w obcym języku. Inni uważają, że nie mają talentu. Inni z kolei mieszkając w otoczeniu grupy Polaków i bazując na ich pomocy nigdy nie czuli potrzeby by pogłębić znajomość angielskiego. Wymówek jest wiele – czasem jest to wiek („jestem za stary/a”) czasem perfekcjonizm („nigdy nie będą mówić tak dobrze jak Anglicy”) lub brak czasu czy pieniędzy. Oczywiście są to tylko przeszkody osadzone w naszych umysłach.
Jak sobie z tym poradzić?
— Najpierw warto rozprawić się z przekonaniami, które mamy w głowie. Jeśli uważamy, że jesteśmy za starzy na naukę języka, poszukajmy przykładów osób starszych od nas, które się nauczyły. Jeśli uważamy, że Brytyjczycy awansują tylko „swoich” – sprawdźmy, czy w naszym otoczeniu nie ma Polaków na kierowniczych stanowiskach. Przestańmy uważać nasze myśli i przekonania za rzeczywistość, bo prawda może się okazać zupełnie inna — doradza polska psycholożka i psychoterapeutka.
Warto też przypomnieć sobie swoje pasje i postarać się zacząć je dzielić z nie-Polakami. Zacząć chodzić na zumbę czy sztuki walki, na kurs rysunku, do kółka wędkarskiego czy na chór. Może się okazać, że chęć podzielenia się ciekawym wzorem robótki szydełkowej zmobilizuje nas do sprawdzenia nowych słówek w słowniku i nagle zechcemy porozmawiać z kimś, kto rozumie nasze hobby. Wspólne zainteresowania to najprzyjemniejsza droga do nauki języka, integracji i łamania stereotypowych przekonań.
— Warto też zacząć myśleć nad zmianą kariery i rozejrzeć się wokół. Być może okaże się, że wcale nie potrzebujemy pracy etatowej tylko mamy predyspozycje, by prowadzić własną działalność. Pracuje ze mną wiele osób, które początkowo nie wierzyły, że mogą wykonywać inną, lepszą pracę i działać na własny rachunek, dopóki nie spróbowały — tłumaczy Witold Story, biznesmen, doradca finansowy, który motywuje i pomaga przedsiębiorczym Polakom w rozwoju kariery zawodowej.
— Polacy czasami zapominają o tym, że nie zawsze potrzebujemy wysokich kwalifikacji czy perfekcyjnej znajomości języka angielskiego. W firmie, w której pracuję wystarczy kilkumiesięczny kurs zawodowy, który przygotowuje do wykonywania dobrze płatnego, stabilnego zawodu, który pozwala zmienić styl życia i poczucie własnej wartości w naprawdę krótkim czasie. Uważam, że podstawą jest chęć zmiany i mocne przekonanie, że dam sobie radę. Z takim nastawieniem sukces i rozwój zawodowy muszą się udać — podsumowuje Witold Story.
Podstawowym problemem niektórych Polaków na Wyspach jest to, że wciąż nie wyzwolili się z tymczasowości oraz mentalnych barier i dlatego większość nie jest w stanie np. świadomie budować swojej kariery, a co za tym idzie lepszego, bardziej satysfakcjonującego życia. Ale nie wszystko stracone. Należy pamiętać, że na brytyjskim rynku pracy liczy się przede wszystkim wiedza, umiejętności, a nie pochodzenie. Również warto zwrócić uwagę na to, iż w Wielkiej Brytanii pracę może dostać każdy, bez względu na wykształcenie czy wiek, co może być problemem w np. w Polsce.
Źródło: materiały prasowe