Znakiem rozpoznawczym Puffins jest charakterystyczne logo. Jak wyglądał proces jego powstawania?
Przyznam szczerze, że dołączyłam do firmy, kiedy już koncepcja logo była w miarę wyklarowana. Przeglądaliśmy bardzo różne wersje projektów i większość kojarzyła się nam bardziej z zabawkami niż czymś odpowiednim dla owoców suszonych po puffingu. Wybraliśmy maskonura ponieważ kojarzy się z procesem suszenia, jakiego używamy i sam w sobie jest sympatycznym ptaszkiem, który się nadyma podczas lądowania. Logo maskonura z wpisanymi w niego owocami zaprojektowała moja zaprzyjaźniona graficzka. Kiedy je zobaczyliśmy to już wiedzieliśmy, że mamy to!
Wiemy już, że w przypadku Puffins wybór logotypu był inspirowany światem zwierząt i zdaje mi się, że zwierzęta są ciągle obecne w Państwa działaniach (tekst o nietoperzach, wspomaganie organizacji pomagających zwierzętom domowym). Czy w tworzeniu marki dobrze jest opierać się na zainteresowaniach twórców firmy? Dlaczego?
To prawda, staramy się eksponować zwierzęta w naszych działaniach. Ostatnio na naszym fanpage pojawił się brand hero, czyli Maskonur, który jest bohaterem naszych grafik oraz inspiruje wszystkie działania w różnych kanałach social media. Staramy się angażować jako firma w wielorakie działania prozdrowotne, jak biegi, turnieje, konferencje na temat zdrowej żywności, ale nie zapominamy także o zwierzętach. Skoro ptak jest wbudowany w nasz logotyp to nie można pomijać jego czworonożnych pobratymców.
Czy proces kształtowania własnej marki w Państwa przypadku był od początku świadomy i przemyślany? Czy od początku zależało Państwu na zbudowaniu spójnego, dopracowanego wizerunku marki?
Tak, to była przemyślana i świadoma decyzja. Od początku mieliśmy wizję kreowania własnej marki. W momencie, w którym zdecydowałam się w pełni zaangażować w firmę rodzinną zdecydowałam, że potrzebuję wiedzy i że muszę się doszkolić. Kończyłam zupełnie inne studia, brakowało mi doświadczenia. Dzięki szkoleniom Socjomanii (serdecznie polecam!) nie tylko dowiedziałam się jak działać w social media, ale poznałam mnóstwo ludzi z branży. To świetne kontakty, z których korzystam do dziś.
Czy od początku mieli Państwo świadomość siły marki i przekonanie o tym, że warto chronić swoją własność intelektualną. Czy decyzja o rejestracji znaku towarowego była dla Państwa oczywista, czy – przeciwnie – proces decyzyjny był długi i burzliwy?
Taka decyzja została podjęta na samym początku, ponieważ było wiadomo, iż będziemy chcieli chronić naszą własność intelektualną. Zależało nam na tym, aby zarejestrować znak towarowy, tak by nasze produkty występowały pod unikalną marką. Przyznam szczerze, że nie musieliśmy o tym długo dyskutować. To było dla nas oczywiste.
Czy Pani zdaniem kształtowanie wizerunku marki jest procesem skończonym? Kiedy Pani zdaniem ten proces jest najintensywniejszy?
Ten proces się nigdy nie kończy. Spójrzmy chociażby na Coca-Colę oraz jej drobne, ale jednak uchwytne zmiany w kreowaniu własnego wizerunku i poszczególnych produktów. Według mnie kształtowanie wizerunku marki to przede wszystkim rzetelna i uczciwa obsługa klienta oraz prowadzenie działań w social media, które tego klienta na temat marki edukują. Nie jesteśmy na takim etapie, aby inwestować w reklamę telewizyjną, dlatego staramy się maksymalnie wykorzystać możliwości jakie daje Internet. A odnośnie trudności? Chyba teraz jest trudny czas, bo już wielu klientów nam zaufało a więc staramy się ich nie zawieść i mieć dla nich super zdrowy produkt, który ich nie zawiedzie. Złożyliśmy obietnicę i teraz nasza głowa w tym, by jej dotrzymać!
Jakie są – Pani zdaniem – najważniejsze elementy tożsamości marki? W co warto inwestować już od pierwszych chwil działania firmy?
Najważniejsze elementy to przede wszystkim opakowanie produktu. Dzięki niemu klient zwróci na nas uwagę, tutaj możemy przekazać mu pierwsze komunikaty i poinformować go, co właśnie trzyma w rękach. Bardzo ważna jest także funkcjonalna i przyjemna strona internetowa, dzięki której klient dowie się z kim ma do czynienia. Aby edukować klientów od początku postawiliśmy na degustacje, bo to świetna okazja, aby dowiedzieć się czy nasz produkt smakuje i co można poprawić.
Czy warto pomyśleć od razu o wyjściu na rynki zagraniczne? Czy trudno jest rodzinnej firmie z Polski wyjść na rynek eksportowy?
Od początku chcieliśmy wejść na rynki zagraniczne. W 2012 roku kiedy zaczęliśmy sprzedawać nasze produkty wiedzieliśmy, iż większe szanse na ich sprzedaż mieliśmy za granicą, ponieważ w Polsce dopiero pączkował temat ekologicznej żywności. Zanim się pozyska zagranicznego klienta trzeba się natrudzić, ale to opłacalne działanie. Warto jeździć na targi, pokazywać się ze swoim produktem i dzięki temu pozyskiwać kontakty. Nie zawsze zadziała to od razu, ale zdarzają się i takie miłe niespodzianki. Przyznam, że gdyby nie projekty unijne jak „Działanie 6.1 „Paszport do eksportu” prowadzone przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości to nasze możliwości w kwestii pozyskania zagranicznych kontrahentów byłyby na pewno mniejsze. Warto także zapisać się do newsletterów Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości i dzięki temu śledzić możliwości oraz aktywnie uczestniczyć w spotkaniach organizowanych przez Enterprise Europe Network organizacji, która działa w ramach Komisji Europejskiej i ma na celu budowanie relacji między firmami z całej Europy oraz organizowanie spotkań B2B.
Co na koniec doradziłaby Pani młodym przedsiębiorcom, którzy marzą o własnej firmie?
My mieliśmy szczęście, bo stoi za nami wsparcie rodziny i nie musieliśmy szukać inwestora. Bardzo często obserwuję, że nawet najlepsze pomysły nie poradzą sobie przez pierwsze kilkanaście „chudych” miesięcy na rynku bez zaplecza finansowego. Warto szukać inwestorów i pokazywać swój produkt, tak aby przekonać do niego kogoś kto ma pieniądze, jeśli my sami ich nie mamy. Polecam korzystanie z dotacji unijnych, kredytów dla rozpoczynających swoją przygodę z biznesem, ale nie obędzie się bez doświadczonej księgowej i dobrego doradcy, który wie jak projekt rozliczyć. Warto korzystać z usług specjalistów w tym zakresie. Chociaż powiem szczerze, że po pewnym czasie większość takich rzeczy można już spokojnie robić samemu. Jednak najważniejsza jest cierpliwość i niepoddawanie się, bo to, że będą błędy, wpadki oraz ciężkie momenty jest pewne, ale taka właśnie jest droga do sukcesu w każdej branży. My wciąż jeszcze nią idziemy… ale nie przestajemy się uśmiechać!
Puffinsy to pierwsza i jedyna w swoim rodzaju, lekka, chrupiąca, pełna smaku i wartości odżywczych, niskokaloryczna przekąska z owoców. Owoców spuffingowanych, czyli poddanych obróbce metodą puffingu. Powstający tą metodą produkt ma unikalne własności – zachowuje wszystkie właściwości świeżych owoców, jest przy tym chrupiący i smaczny.
Fotografia © Mateusz Antkowiak oraz Wizaż-online
Źródło: Serwis Prawniczy dla Ludzi Kreatywnych Lookreatywni.pl