Choć pojęcie sprawiedliwości rozważane jest już od czasów starożytności, to do tej pory nie udało się go jednoznacznie zdefiniować. Na różnych poziomach jest różnie definiowanie – raz jako stała i niezmienna wola przyznania każdemu należnego mu prawa (Ulpian) lub doskonałość etyczna w pełnym tego słowa znaczeniu (Artystoteles), etyczna postawa społeczeństwa obywatelskiego, które powstaje dzięki współpracy rozumnych obywateli (Kant), czy jako dopełnienienie umowy (Hobbes). Oczywiście nie są to wszystkie koncepcje. Nie wolno zapominać o Rawlsie, Kelsenie, Nozicku, Hume czy choćby św. Tomaszu z Akwinu oraz wielu innych badaczach, którzy do teraz mierzą się z próbą zrozumienia i wyjaśnienia czym jest sprawiedliwość i co z niej wynika.
I… sprawiedliwości stanie się zadość?
To, z czym spotykamy się najczęściej, to pojęcie „sprawiedliwości społecznej”, choć i ona nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi na pytania: „co oznacza sprawiedliwość?” albo chociażby „co oznacza sprawiedliwy podział dóbr między członków sprawiedliwości?”. Bo czy sprawiedliwym jest, gdy każdy będzie traktowany jednakowo? Ale w takim razie, dlaczego ktoś, kto więcej pracuje ma dostawać tyle, ile ktoś, kto wcale nie pracuje? Ale może nie pracuje z jakiegoś powodu? To może każdy będzie traktowany według jego zasług? Ale jak je mierzyć? Nie każdy ma też jednakowe możliwości – w takim razie czy sprawiedliwym będzie, jeśli damy każdemu według jego potrzeb? Te i wiele innych pytań zostawia nas z jeszcze większą ilością znaków zapytania – zrozumienie sprawiedliwości pozostaje nieuchwytne niczym pokonanie hydry, której w miejscu każdej obciętej głowy wyrastają kolejne.
Również prawo karne mierzy się z pojęciem sprawiedliwości i stara się wyważać racje i dobro stron.
Bo przecież losy ludzkie są na tyle przewrotne, że nie można przyznać racji kodeksowi Hammurabiego, w którym za każde oko i za każdy ząb, trzeba było odpłacić tym samym.
Każda sytuacja jest wyjątkowa. Psychika i doświadczenia każdego człowieka są inne, stąd też jego czynami sterują różne pobudki.
True crime
Dlatego też ta sprawiedliwość rozbudza wyobraźnie twórców – bo przecież im bardziej coś jest nieuchwytne, tym bardziej nas fascynuje. Sami widzowie czy słuchacze wprost uwielbiają szczegóły ze spraw, o których słyszeli w telewizji i rozgrywały się „na ich oczach”.
A im bardziej krwawe, im bardziej tajemnicze, tym bardziej fascynują.
Bo z trendem true crime jest tak, jak przedstawił to Haneke w swoich „Funny Games” – chcemy coraz więcej, bo ciągle nam mało. I na te potrzeby właśnie starają się nam odpowiedzieć autorzy filmów, książek czy podcastów.
Odbiorcy ich dzieł zachłannie podążają za historiami, by dowiedzieć się, czy sprawcę „dotknęła ręka sprawiedliwości”, czy pozostał bez kary. Chwytamy za tego „hanekowskiego” pilota, sami stając się współscenarzystami historii. Niejednokrotnie przyświeca nam kodeks Hammurabiego i zamiast „faktycznej sprawiedliwości” chcemy tylko zobaczyć rozlew krwi, zapominając, że historia może mieć dwa końce, albo że sprawca mógł też sam potrzebować pomocy. Jednak proces ważenia sprawiedliwości powinniśmy zostawić w rękach sądów – to oni są umocowani do tego, by osądzać za czyny, a im większym naciskiem ze strony społeczeństwa się kierują, tym gorzej dla sprawiedliwości. Zjawisko populizmu społecznego ma się w dzisiejszych czasach naprawdę dobrze, m.in. za sprawą mediów społecznościowych czy szerokiej dystrybucji telewizyjnej i internetowej.
Zbrodnia jest atrakcyjna?
Te ostatnie czynniki wpływają nie tylko na losy sprawców, ale także i ofiar. W ostatnich latach zauważalnym trendem jest opowiadanie historii prawdziwych sprawców morderstw w formie seriali, w których w główną rolę wcielają się przystojni i charyzmatyczni aktorzy, którzy dzięki tym kreacjom zyskują wielu nowych fanów i fanek. Czy jednak sprawiedliwym jest przekazywanie w tej formie historii, podczas gdy rodziny ofiar nadal żyją z pamięcią o tych wydarzeniach?
Czasem jednak dzięki nagłośnieniu historii i „poszukiwania sprawiedliwości na własną rękę” ludzie są w stanie zaznać spokoju i odkryć prawdę. Sprawy, które na pierwszy rzut oka okazały się oczywiste, dzięki nowym metodom pozyskiwania i analizowania dowodów są w stanie rzucić nowe światło na stare dochodzenia i „oddać sprawiedliwość” tym, którzy wcześniej doświadczyli „rażącej niesprawiedliwości”.
Z tematem sprawiedliwości łączy się zagadnienie słuszności, ale o tym, co jest słuszne postarają się Wam opowiedzieć już w kinie filmy prezentowane na tegorocznym Mastercard OFF Camera.
Sekcja „W słusznej sprawie” czeka na wszystkich tych, którym wydaje się, że do perfekcji opanowali rozdział dobra i zła, ale także tych, którzy myślą, że widzieli i słyszeli już absolutnie wszystko i „nic ich nie ruszy”.
Szczegółowe informacje: OFF CAMERA
Źródło: materiały prasowe – Kadr z filmu „Hesitation-Wound”