Dla mieszkańców miasta najbardziej polskim elementem jest park, a w zasadzie las imienia Jana Pawła II ( Bosque Polones Papa Joao Paulo II ). Teren ten specjalnie zagospodarowano przed pierwszą wizytą Ojca Świętego w Brazylii. Jest to miejsce, które na co dzień bardzo chętnie odwiedzają mieszkańcy miasta, organizuje się tu wiele imprezy okolicznościowych, w tym także większość świąt narodowych i religijnych związanych z historią Polski. Park stanowi jedną z atrakcji turystycznych Kurytyby. Szefową tego terenu jest Polka Danuta Liciecki de Abreu, mieszkająca od początku lat 50. w Brazylii. Urodziła się w Wilnie, później losy rzuciły całą rodzinę na Zaolzie. W trakcje okupacji razem z ojcem dostała się do sowieckiego łagru, a po powstaniu armii generała Andresa wstąpiła do wojska i przeszła szlak bojowy. Po zakończeniu działań wojennych nie miała gdzie wracać, ani Wilno, ani Zaolzie nie należały już do Polski, miała świadomość, że w najlepszym wypadku znalazła by się w więzieniu. Zdecydowała się na wyjazd do Anglii, aby po kilku latach migrować dalej za wielką wodę. Pani Danuta jest bardzo zaangażowana w swoją pracę. Oprowadzanie każdej osoby, która tu dotrze sprawia jej wiele satysfakcji. Widać, że Park Jana Pawła II to jej życie. Pokazuje mi wszystkie obiekty. Między strzelistymi araukariami o rozłożystych konarach w kształcie parasoli stoi tu kilkanaście XIX. wiecznych drewnianych domów sprowadzonych z terenu stanu Parana, w których dawnej mieszkali osadnicy przybyli z ziem polskich. W pierwszym domu urządzony jest sklep z pamiątkami regionalnym związanymi z Polską, głównie rękodzieło. Są artykuły wykonane na miejscu jak chociażby mikroskopijne miniaturki Jezusa bądź Matki Boskiej wykonane w szyszce z piniora. Większość artykułów sprowadzono jednak z Polski. Nie brakuje tu: pisanek, drewnianych szkatułek, laleczek w strojach regionalnych, herbów miast, obrusów, kilimów… Druga chałupa wyposażona we wszelkie meble, narzędzia pracy, sprzęty domowe, obrazy, jest też trochę zdjęć ukazujących historię polskiego osadnictwa w Paranie. W końcu docieram do tej najważniejszej, w której w 1980 roku gościł Papież. Dom w tracie wizyty papieskiej ustawiony był na stadionie „Couto Pereria” , gdzie w trakcie mszy zgromadziło się tysiące wiernych. Później przeniesiono go do parku, gdzie służy za kaplicę. Przed nią stoi drewniany krzyż. W ołtarzu znajduje się poświęcony przez Jana Pawła II obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, obok specjalnie zamówiony i wykonany w Częstochowie haft z tym samym wizerunkiem. To oryginalne dzieło artystów z Polski budzi duże zainteresowanie Brazylijczyków. Mnie zafascynowała rzeźba „Jezusa Migranta” , która została wykonana z okazji wizyty Papieża w Kurytybie i podarowana jej mieszkańcom. Przed kolejnymi chałupami stoją drewniane wozy konne przywiezione przez polskich emigrantów lub wykonane przez nich już na miejscu w Paranie. Niektóre drabiniaste, jeden z nich ma pełne drewniane koła. To dla Brazylijczyków duża egzotyka.
Teraz czas na podziwianie polskich pomników. Już przed wizytą w parku Jana Pawła II wiele słyszałem o stojącym tu jego monumencie, opinie były raczej negatywne. Jest to pierwszy pomnik Jana Pawła II jaki postawiono w Brazylii, odsłonięcia dokonano 16 października 1981 roku. Widziałem już bardzo wiele pomników naszego wielkiego rodaka stojących na wszystkich kontynentach, reprezentowały różne poziomy, większość budziła podziw. Ten zdecydowanie wygrał w mojej klasyfikacji najmniej udanych rzeźb. Tu wizerunek Jana Pawła II nie zgadza się z sylwetką, która pozostała w mojej pamięci. Zresztą ks. Benedykt Grzymkowski wspominał mi, że gdy te niezbyt pochlebne opinie przekazywał Papieżowi, ten śmiał się, że nie wszystkim musi się podobać. Za to bez trudu rozpoznaję pomnik Mikołaja Kopernia, przeniesiono go tu w 1995 roku z centrum miasta i odremontowano. Pomnik ten był darem miasta Torunia, z okazji XX. lecia PRL. Początkowo stał przy Placu Polskim. Dziś na odnowionym cokole znajduje się tablica poświęcona wizycie w Kurytybie prezydenta RP Lecha Wałęsy, człowieka traktowanego jako symbol obalenia komunizmu w Europie. Postaci bardzo popularnej, szanowanej i cenionej w Brazylii. Popularność byłego przywódcy Solidarności jest na tyle duża, że w brazylijskich sklepach można znaleźć wódkę nazwaną od jego nazwiska „Walesa”.
Po wyjściu z parku trafiam do kolejnego frapującego miejsca. Znajduję się przed futurystycznym, niesamowitym w kształcie Muzeum Sztuki Współczesnej. Ogromny, widoczny z daleka gmach, ma kształt …. oka, jego wysokość 21 m.!!! Jak większość innych budynków zaprojektowanych przez najsłynniejszego brazylijskiego architekta Oscara Niemeyera oblany jest one ze wszystkich stron wodą. Gmach oddano do użytku w 2002 roku, jego projektant liczył sobie wtedy 95 wiosen i był cały czas czynny zawodowo.
Czas na wizytę w kolejnej polskiej organizacji. Kieruję swoje kroki ponownie do centrum. Tym razem spaceruję starymi, wąskimi uliczkami, są one na tyle wąskie, że wycofano z nich ruch kołowy. Zamieniono je na deptaki i aleje spacerowe. Udaję się do siedziby liczącego ponad 100 lat Towarzystwa Polsko-Brazylijskiego imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Przed budynkiem stoją dwa samochody, oba z miejscową rejestracją, ale przy tablicach znajdują się biało-czerwone nalepki z godłem Polski. Oprowadza mnie Włoch, ale podkreśla, że bardziej czuje się Polakiem niż Włochem. Nie udaje mi się ustalić skąd u niego taka miłość do naszego kraju. W każdym razie doskonale orientuje się we wszelkich szczegółach dotyczących Towarzystwa. Budynek wygląda na mocno zaniedbany, trwa remont dachu, ale przed tygodniem odbyło się tu bardzo udane spotkanie Polonii z Andżeliką Borys. Przyszło na nie duże grono Polonusów, dyskusja była bardzo ciekawa, zastanawiali się w jaki konkretny sposób mogą pomóc rodakom mieszkającym w Białorusi. Największym zaskoczeniem jest dotarcie do niepozornie wyglądających magazynów, w pierwszej chwili wydawały mi się niewielkie. Lecz gdy zobaczyłem jakie skarby kryją byłem w szoku. W życiu nie widziałem takiej ilości strojów ludowych: buty, kierpce, suknie, kaftany, spodnie, czapki… Pochodzą one chyba ze wszystkich regionów w Polsce, są własnością Polskiego Zespołu Tańca Ludowego z Parany „Wisła”, który jest spadkobiercą założonej w 1928 roku przez Tadeusza Morozowicza „Parańskiej Grupy Folkloru Polskiego”. Zespół jest nadzwyczaj aktywny, są dni, że na próby przychodzi 140 osób. Wśród nich są zarówno seniorzy jak i małe dzieci w wieku 3 – 4 lat. Jego występy są bardzo barwne, charakteryzuje je żywy taniec, piękno strojów i harmonia muzyki, śpiewu i kolorów. Atrakcyjne występy ogląda bardzo liczna widownia. W ubiegłym roku „Wisła” zdobyła serca widowni w Rzeszowie w trakcie dorocznego XV Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych. Podobnym uznaniem cieszą się występy „Wisły” w Kurytybie, organizowane są na scenach najlepszych teatrów. Przychodzi komplet widzów, są wśród nich Polonusi i Brazylijczycy, a dużą część publiczności stanowią młodzi ludzie. Najbliższa próba zespołu ma się odbyć za dwa dni, w niedzielę, gdyż większość członków zespołu na co dzień pracuje lub uczęszcza do szkół.
Pod wieczór na koniec kolejnego intensywnego dnia spędzonego w Kurytybie najlepiej wypocząć, zebrać myśli, posumować dzień i wypić kolejną pyszną brazylijską kawę w jednym z licznych parków. Wybór wyjątkowo trudny, ale decyduję się na Parque das Pedreiras, położony na obrzeżach Kurytyby, gdzie znajduje się słynna opera z drutu. Słynna dla mieszkańców Kurytyby, ale ze wstydem przyznaję, że wcześniej nic nie słyszałem o Opera Arame. To co zobaczyłem zaparło dech. Ultra nowoczesna architektura obiektu, wybudowanego przed 20 laty, wtopiona w ściany dawnego kamieniołomu, wszystko otoczone bujną i urozmaiconą zielenią. Ze wszystkich stron opera oblana wodą. W stawie podziwiać można wiele gatunków kolorowych ryb, rozpoznaję tylko karpie, są też żółwie. Droga wejściowa do opery wiedzie przez druciane mostki. Obok urwiste ściany skalne po których spływa kilkunastometrowej wysokości wodospad, a dookoła wiele gatunków kolorowych, wspaniale pachnących kwiatów. Sam gmach opery urzekający, ażurowy. Konstrukcja jego zbudowana jest ze stalowych rur. Z zewnątrz poprzez poliwęglanowy dach widać dużą położoną w dole scenę o powierzchni 400 m2 oraz amfiteatralnie usytułowane 2.400 miejsc siedzących. Takiej drugiej opery nie ma nigdzie na świecie. Specyficzny, przyjazny klimat miejsca pozwala na chwilę refleksji. Miłe zakończenie dnia.
Poznając kolejne uroki miasta, kieruję się ponownie do parku. Jest ich tu wyjątkowo dużo. Statystyki podają, że 50m2 terenów zielonych przypada na 1 mieszkańca Kurytyby, wg. mojego rozeznania to rekord świata, nie słyszałem o podobnym wskaźniku w innym mieście. Ogród Botaniczny, który jest jednym z symboli miasta. Ten wielki ogród utrzymany w stylu francuskim oddano do użytku w 1991 roku. Jakie to zastanawiające, że symbole miasta to obiekty wybudowane w okresie ostatnich 20-30 lat. Najczęściej zwiedzając miasta szukamy tych najstarszym elementów, związanych z jego powstaniem. W Kurytybie jest dokładnie odwrotnie.
Poza okazami botanicznymi typowymi dla tej strefy klimatycznej podziwiać można piękne fontanny, małe wodospady, stawy, rzeźby . Mnie najbardziej interesuje pomnik najsłynniejszego polonijnego rzeźbiarza w Brazylii Jana Żaka, po portugalsku nazywanego Joao Zaco Parana. Olbrzymi brązowy posąg matki trzymającej w ramionach niemowlę to słynne „Macierzyństwo”. Jest to kopia pomnika, który powstał w 1907 roku i postawiony został w Rio de Janeiro, w dzielnicy Botofago przed Instytutem Opieki nad Dzieckiem. Rzeźba robi wielkie wrażenie, potęguje je otaczające błękitne niebo, zieleń drzew, kolorowo kwitnące kwiaty, a także oblewająca postaci matki i dziecka woda z fontann. Nad głowami fruwają stada bajecznie kolorowych motyli i ptaków, dominują wśród nich papugi. Horyzont zamyka stojąca na wzgórzu palmiarnia. Konstrukcją przypomina operę z drutu. Widok jeden z tych, które na długo zapadają w pamięci, a do tego dochodzi satysfakcja, iż jest to dzieło stworzone przez naszego rodaka. Pomnik ten stanął w Ogrodzie Botanicznym 2 lata po jego powstaniu, 9 maja 1993 roku. Na jego cokole znajduje się tablica z pięknym tekstem informującym, że jest to dar wspólnoty polskiej dla wszystkich matek parańskich, które dając nowe życie, dają duszę trzystuletniej Kurytybie.
Drugi nie mniej sławny pomnik Jana Żaka „Siewcy” znajduje się w centrum Kurytyby, z której pochodzi rzeźbiarz, na Praca E. Correia przed siedzibą Rady Miasta i nieopodal uniwersytetu. Monument ten odsłonięto 15 lutego 1925 roku, był on darem kolonii polskiej dla uczczenia stulecia niepodległości Brazylii. W pobliżu, na tym samym placu postawiono pomnik – popiersie Jana Żaka. Stanął on w 1994 roku, w stulecie jego urodzin.
Warto jeden dzień przeznaczyć na wycieczkę szlakiem pierwszych polskich osadników i pokonać trasę wiodącą z portu w Parangua do Kurytyby. Są dwa, równie atrakcyjne, warianty tej drogi. Można ją pokonać samochodem lub koleją, a najlepiej gdy obie wersje uda się połączyć. Można zjechać samochodem z Kurytyby trasą nazywaną Estrada da Graciosa i podziwiać wspaniałe panoramy porośniętych bujną roślinnością Gór Morskich oraz widoki na zatoki, plaże, porty położone nad Atlantykiem. Powrót pociągiem, który wspina się aż na wysokość 934 m n.p.m. dostarcza nie mniejszych wrażeń. Nie jest to co prawda trasa porównywalna ,z najwyżej położoną koleją na kontynencie w Peru, wybudowaną przez naszego rodaka Ernesta Malinowskiego, lecz emocje w czasie drogi są duże. Kursują tu składy turystyczne, przejazd w jedną stronę trwa trochę ponad 3 godziny. W najciekawszych widokowo miejscach maszynista zatrzymuję pociąg, aby podróżni mieli okazję zrobić najładniejsze zdjęcia. Sporą atrakcją są również postoje na stacjach pośrednich. Na perony wpadają miejscowi handlarze i oferują bogaty wybór: owoców, soków, napojów, słodyczy. Trasa wiedzie przez 13 tuneli i 67 mostów i wiaduktów. Największe przeżycie czeka mniej więcej w połowie drogi, gdy pociąg wjeżdża na wąziutką półkę skalną, wydaje się wtedy, że wagoniki z jednej strony przyklejają się do górskiego zbocza, a z okna położonego po drugiej stronie korytarza widać kilkudziesięciometrową przepaść.
Autor: Jarosław Fischbach
Fotografie © Jarosław Fischbach