Kiedy wyszukałam ten tytuł w sieci nie miałam wątpliwości, że powinnam to przeczytać. Moja fascynacja latami sześćdziesiątymi, ludźmi w tym czasie tworzącymi, nie słabnie od lat. To dla mnie magiczny czas, pełen uroku, szaleństwa, tego wyjątkowego smaku tworzenia czegoś, co przetrwa latami. Czegoś wyjątkowego. Często powtarzam, że urodziłam się za późno. To był mój czas, ale być może nie miałabym szans docenić tego wszystkiego, gdybym nie oglądała tego z perspektywy? Tak czy inaczej, kiedy znalazłam ten tytuł w małej księgarni na Świętojańskiej w Gdyni, pobiegłam do kasy ściskając ostatni egzemplarz, jak największy skarb! I już w autobusie na Oksywie zabrałam się do czytania.
I tutaj pierwsza niespodzianka – narracja. Książka opowiadana z perspektywy matki Marka Nizińskiego – pani Ewy Krzyżanowskiej. O której, wstyd się przyznać, nie wiedziałam do tego momentu zupełnie nic. A jej życie to dobry scenariusz na całkiem ciekawą hollywoodzką produkcję! Historia kilkunastu ostatnich miesięcy życia jednego z najgenialniejszych muzyków jazzowych. Historia przyjaźni wybitnych artystów, niezwykle skomplikowanych ludzi, z bardzo skomplikowaną historią naszej ojczyzny lat komunizmu. Przewija się przez strony tej książki również inna postać dla mnie niezmiennie od lat fascynującą, czyli Roman Polański, od którego właściwie ta historia się zaczęła. To on “ściągnął” Krzysztofa Trzcińskiego do Hollywood, aby pracował nad jego kolejnym filmem – “Rosemary Baby”. Dziwnie czyta się historie, ze znanym z góry zakończeniem. Czasami chciałoby się wręcz krzyknąć – nie idź tam, nie rób tego, nie tak, nie teraz… W trakcie tej lektury śmiałam się w głos, płakałam ze wzruszenia i z żalu, że tylko tak się to mogło skończyć, oburzałam na bezduszność prawników, zachłanność korporacji i zwykłych ludzi, złościłam na fałszywych przyjaciół, odkrywałam nieznane fakty z życia moich bohaterów. Żyłam tym opowiadaniem przez tydzień. Narracja Tomasza Lacha, syna Zofii Komedy-Trzcińskiej, wciągnęła mnie w ten klimat bez reszty. Bulwar Zachodzącego Słońca, Rodeo Drive, Paramount Pictures, sprytnie wplecione w opowiadanie obrazki z prywatnego życia wielkich gwiazd takich jak Barbra Streisand, Fred Astaire czy Gina Rowlands. Świat od lat fascynujący miliony na całym świecie. Mimo swej absolutnej bezwzględności. I mimo zupełnie innej rzeczywistości, ten trochę znajomy klimat polonijnych środowisk. Inne czasy, inny kontynent a ludzka natura jakby niezmienna…
Dla tych, którzy muzykę Krzysztofa Komedy kochają dla tych, których nadal fascynuje literatura Marka Hłaski dla znawców fotografii Marka Nizińskiego jest to lektura jak najbardziej obowiązkowa. Pozostało jedno pytanie, które dręczyć mnie będzie jeszcze długo – kim tak naprawdę byla Elana Eden vel Elana Lani Cooper vel Ilana Kuper?
Zapraszam do słuchania ogromnego dorobku Krzysztofa Komedy, odwiedzenia ciekawej strony z nim związanej: TUTAJ. A przede wszystkim do przeczytania książki Tomasza Lacha. Któremu dziękuje za spisanie tych niesamowitych wydarzeń.
Fotografia © Okładka książki: „Ostatni tacy przyjaciele. Komeda, Hłasko, Niziński”. Tomasz Lach. 2013. Instytut Wydawniczy Latarnik