Boliwia jest niesamowitym krajem położonym w 28% na wysokości ponad 3000m n.p.m. Już przed drugą wojną światową zaczęli tu zjeżdżać polscy podróżnicy oraz naukowcy. Główną rolę pośród nich odegrali geologowie, którzy znacząco przyczynili się do rozwoju kraju na przełomie XIX i XX wieku. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj postać Józefa Jackowskiego, który przybył do Boliwii w 1889 roku. Początkowo pracował w zarządach boliwijskich kopalń, gdzie dobrym i sprawiedliwym zarządzaniem zyskał sobie symaptię górników. Nauczył się języka keczua, z którego tłumaczył indiańskie modlitwy oraz poezję. Józef Jackowski sporządził także mapę topograficzną południowo-zachodniej Bolwii. Był również założycielem oraz dyrektorem szkoły górniczej w Potosi. Innym znanym polskim geologiem pracującym w Boliwii był Roman Kozłowski. Od 1913 roku pracował w szkole górniczej w Oruro, której był dyrektorem w latach 1915-1919. To właśnie na jego wniosek w 1917 roku szkoła zyskała miano uczelni wyższej. Zajmował się on także badaniami złóż ropy naftowej i węgla oraz był założycielem pierwszego w Boliwii muzeum geologicznego. Rudolf Zuber, kolejny z grona polskich geologów pracujących w tym andyjskim kraju, również badał boliwijskie złoża naftowe.
Jednakże Polacy w Boliwii to nie tylko geologowie. Wśród naszych rodaków, którzy mieli swój wkład w rozwój kraju znajduje się między innymi Józef Warszewicz – botanik, który przebywając tutaj w latach 1845-1850, opisał wiele nieznanych wcześniej nauce roślin oraz Władysław Kluger, który prowadzil tutaj intensywne prace topograficzne, a w roku 1878 w Krakowie wydał książkę „Listy z Peru i Boliwii” przybliżając te odległe kraje polskim czytelnikom.
Nieco większa grupa Polaków (1500 osób) przybyła do Boliwii w okresie międzywojennym oraz w okresie drugiej wojny światowej (730 osób). Obecnie jednak nie mieszka tu na stałe więcej niż 100 osób posiadających polskie obywatelstwo. Sporą grupę stanowią również polscy misjonarze (121 osób). Wśród nich dominują franciszkanie. Warto wspomnieć o dwóch spośród nich, którzy doczekali się tytułu biskupa – Stanisław Dowłaszewicz Billman jest biskupem w Santa Cruz de la Sierra, natomiast bp. Bonifacy Antoni Rejman został wikariuszem apostolskim Nuflo de Chavez.
W związku z tak nieliczną Polonią, nie można się dziwić, że w Boliwii brakuje polskiej placówki dyplomatycznej. W razie potrzeby polscy turyści sprawy konsularne mogą załatwiać w konsulacie Niemiec.
Mimo to po przyjeździe do Boliwii mieliśmy jednak niesamowite szczęście do niespodziewanych spotkań z Polakami. Zaczęło się już pierwszego dnia w Copacabanie, gdzie zostaliśmy zaczepieni przez Krzyśka, który wraz z Maksem jechali przez świat na motorach. Niestety ich wyprawa miała tragiczny finał. Mniej więcej miesiąc po naszym spotkaniu, chłopaki mieli wypadek pod Quito, w którym Maks… zginął. Wtedy, przy naszym pierwszym spotkaniu w Copacabanie, czekali oni akurat na kolejnego polskiego podróżnika – Michała, który obecnie przemierza Amerykę Południową z południa na północ bez zastosowania pojazdów silnikowych. Idzie, biegnie, płynie kajakiem, jedzie rowerem… Niesamowity człowiek! Wybraliśmy się razem na piwo, gdzie wymiana historii nie miała końca. Następnego dnia poznaliśmy również Ewelinę – żonę Michała, która przyjechał się z nim spotkać przed wylotem do Australii, gdzie obecnie na stałe mieszkają.
Z Copacabany wybraliśmy się do położonej w górach Soraty. Będąc tam wyczytałam w przewodniku, że w jednym z hosteli, położonym nieco za miastem, serwują polski barszcz. Nie mogliśmy zmarnować takiej okazji! Okazało się, że rodzice właściciela byli Polakami i to ku ich pamięci w jadłospisie znajduje się polska potrawa. Jakież jednak było nasze zdziwienie, gdy na naszym stole pojawiła się nie oczekiwana przez nas zupa, lecz kawał mięsa w sosie buraczkowym… Nie mieliśmy serca mówić właścicielom, że polski barszcz wygląda trochę inaczej.
Podobnie było po przyjeździe do La Paz. Nawiązaliśmy kontakt z mieszkającym tam już od ładnych paru lat Szymonem. On natomiast wspomniał nam o parze Polaków – Ani i Danielu, którzy wraz z dwójką małych dzieci jadą dookoła świata. Spędziliśmy razem parę sympatycznych dni. Między innymi z Anią pojechaliśmy na Drogę Śmierci, dając jej tym smym chwilę odpoczynku od dzieci, którymi w tym czasie zajął się Daniel.
Z La Paz ruszyliśmy w kierunku Parku Narodowego Sajama. W autobusie poznaliśmy Jake’a – Amerykanina, którego dziadkowie pochodzili z Polski. W tym momencie zaczęłam się śmiać, że cała Boliwia jest przesiąknięta polskością. Okazało się jednak, że Jake był ostatnim z „Polaków” spotkanych w tym kraju. Później jeszcze, po powrocie do La Paz, słyszeliśmy o parze, podróżującej na tandemie, która może być z Polski, ale nie udało się nam ich spotkać, aby tą informację potwierdzić.
Wszyscy Polacy, których spotkaliśmy po drodze byli zachwyceni krajobrazami Boliwii. Zwracali też uwagę na bardzo sympatycznych mieszkańców. Jednakże trudno nie zauważyć ich braku wykształcenia: bardzo często mają oni problemy z liczeniem, nie znają nawet swojej najbliższej okolicy i boją się przyznać gdy czegoś nie wiedzą. Wolą udzielić turystom nieprawidłowej informacji niż nie udzielić jej w ogóle. Bywa to niestety bardzo irytyjuące. Ciekawa jest natomiast mieszanka religii katolickiej z wiarą w Pachamamę, El Tio oraz liczne związane z nimi obrzędy. Nadaje ona Boliwii swoistego kolorytu. Poza tym Boliwijczycy uwielbiają świętować – nie ma tu praktycznie tygodnia bez jakiejś fiesty. Będąc w La Paz, co chwila natykamy się na uliczne parady z tańcami i muzyką.
Wiedza o naszym kraju wśród mieszkańców Boliwii jest bardzo znikoma. Bardzo często mówiąc, że jesteśmy z Polski spotykamy się z pytaniami: „Polska? A gdzie to jest? A w jakim języku się tam mówi?” Niektórzy tylko Boliwijczycy kojarzą, że Jan Paweł II był Polakiem. Większość z nich jednak nigdy w życiu o naszym kraju nie słyszała.
Poza napotkanymi w Boliwii Polakami, nie natrafiliśmy tutaj na zbyt wiele polskich śladów. Jedynie od czasu do czasu odnajdywaliśmy tablice upamiętniające pielgrzymkę Jana Pawła II do Boliwii w maju 1988 roku. Na takie tablice natknęliśmy się między innymi w katedrze w Potosi oraz Santa Cruz de la Sierra. Pielgrzymce tej jest również poświęcony najwyższy na świecie (poza Świebodzinem w Polsce) pomnik Chrystusa w Cochabambie.
Boliwia jest fascynującym krajem, który jest jednak stosunkowo rzadko odwiedzany przez naszych rodaków. My osobiście zachęcamy wszystkich do przyjazdu tutaj ze względu na naprawdę niskie ceny, zachwycającą przyrodę oraz sympatycznych mieszkańców. Być może dzięki większej liczbie turystów z Polski wzrośnie również wiedza Boliwijczyków na temat naszego kraju?
Nasz Blog: Poriomaniacy
Fotografia © Justyna Kloc