Jak powstał Wasz zespół, jaki cel przyświeca projektowi United States of Beta?
United States of Beta zrodziło się w wyobraźni Marcina (przyp.red. Marcina Pchałka – producenta płyty). Nasz wspólny kolega, Piotrek Korzeniowski, stwierdził, że naszym kraju nie da się zrobić dobrej muzyki. Marcin postanowił udowodnić, że jest inaczej. Początkowo graliśmy w składzie: Janek Wierzbicki na basie, Wojtek na Kongach i ja na klawiszach… Wokaliści przychodzili i odchodzili. Najpierw Maya Takeuchi – autorka wielu tekstów, której polsko-japońska ekspresja w połączeniu z ethno jazzowym graniem dawała bardzo ciekawe efekty. Następnie Marysia Klatka – żywioł improwizacyjny. Na pewno jej wkład daje się wyczuć w klimacie niektórych utworów. Na kongach grała wtedy Ania Patynek, którą potem zastąpił Bartek Nazaruk na zestawie perkusyjnym. Potem pojawiła się Anna Józefina Lubieniecka. Wiedzieliśmy, że to będzie świetny wybór. Na początku odmówiła współpracy – gdyż była związana z zespołem Varius Manx. Dopiero po pół roku udało nam się przygotować cztery piosenki. I tutaj wpadliśmy na pomysł, że może warto byłoby wprowadzić muzycznie różnorakie stylistyki… A jeśli będzie więcej wokalistów, to nawet lepiej – projekt na tym skorzysta. Nie byliśmy pewni czy utwory będą spójne ze sobą, ale decyzja została podjęcia. Później już tylko dopasowywaliśmy kompozycje i tonacje do określonych osób. Od początku zakładaliśmy, że naszą muzyką chcielibyśmy wprowadzić słuchacza w delikatny trans, odprężyć, trafić w wyrafinowane ucho, ale również w przystępny sposób pokazać wysublimowane i nieznane przestrzenie świata jazzu.
Skąd wziął się pomysł na stworzenie płyty „Poles Jazz the World”? co Was zainspirowało?
Chyba w największym stopniu ludzie wokół nas. Na płycie zaśpiewało kilka osób spoza Polski, ale jednocześnie mieszkających na co dzień w Warszawie. Ta mieszanka ich mentalności z naszą, to bardzo ciekawe zestawienie. Czerpaliśmy od siebie nawzajem. Graliśmy ze sobą. Marcin pełnił rolę producenta i doradcy. Potrafił przywołać z pamięci datę i numer nagrania sprzed kilku miesięcy po to, żeby wskazać najlepszy według niego sposób wykonywania utworu. Miał dobrą intuicję. Po kilku spięciach nauczyliśmy się sobie ufać. Wszystko zaczęło działać. Był masaż tajski Lomi Lomi, bania ruska z biczowaniem rózgami. Beskid Mały, domek w górach, z Marysią i Anią Patynek. Wokół mnóstwo kabli, instrumentów i mikrofonów. Graliśmy non stop. Słuchaliśmy i analizowaliśmy.
Czy materiał na płytę był z góry zaplanowany, czy też powstawał, zmieniał się wraz rozwojem projektu, w trakcie nagrań, rozmów z wokalistami?
Każda piosenka ma inną historię. Jeden utwór graliśmy na ogół w kilkunastu wersjach. Zdarzało się, że mijały długie tygodnie, zanim docieraliśmy do sedna. Układaliśmy kolejne i kolejne aranże…Do momentu, w którym wszyscy mogliśmy powiedzieć: „To jest to!”. Takim trudnym dla nas utworem, opowiadającym zresztą o przeżywaniu śmierci przez człowieka był „As lineas de tua carra”. Tekst i wykonanie tej piosenki na płycie zawdzięczamy Magdalenie Navarette.
Kolejne kompozycje – poza utworem Marysi Sadowskiej i Małgosi Hutek – docierały do wokalistów zwykle z tekstami i melodiami do wykonania.
Czym kierowaliście się wybierając wokalistów?
Kierowaliśmy się głównie możliwościami i klimatem, w którym poruszali się wokaliści. Pamiętam taką kartkę z listą piosenek w jednej kolumnie i lista wokalistów w drugiej. Zarówno osób, jak i piosenek było dużo więcej niż na płycie… Wystarczyła krótka burza mózgów, dokonaliśmy wyboru.
Na ile Wasi goście mieli możliwość ingerencji, zmiany pierwotnego pomysłu na tą płytę?
Wszystkie niuanse były przemyślane przed nagraniami, na próbach. Podczas rozmów. Każdy z wykonawców śpiewał w naturalny dla siebie sposób i to wydaje się być najbardziej wartościowe. Każdy z nich wniósł SWOJĄ energię i ekspresję, co w połączeniu z naszą muzyką dokładnie spełniło nasze założenia.
Co dał Ci ten projekt – co dla siebie osobiście odkryłeś, czego nowego się nauczyłeś?
Zawsze chciałem grać na fortepianie. USB wybudziło mnie z letargu. Gram teraz znacznie więcej. Zacząłem się zastanawiać nad różnymi aspektami wykonywania muzyki… Muzyka jest ponad wszystkim. Tu nie ma granic, różnic, podziałów rasowych, polityki, agresji… jest tylko wspólne kreowanie przestrzeni, czasu, przesyłanie emocji… metafizyka. Wydaje się to być jedynym namacalnym kontaktem z absolutem.
Czym zajmujecie się na codzień poza projektem United States of Beta?
Muzyka zdominowała życie każdego z nas. I niech tak już zostanie.
Album „United States of Beta – Poles Jazz the World” tworzą instrumentalnie: Artur Bogusławski – pianista, serce projektu, muzyk wszechstronny, Bartosz Nazaruk – perkusja, sekcja rytmiczna w Kayah & Transoriental Orchestra, Janek Wierzbicki – wschodzący talent basu, Bogusz Wekka – perkusjonalia, goszczący na scenie u boku Bobby McFerrina, Przemek Kostrzewa – trąbka (o opinie proszę pytać Tomasza Stańko), Andrzej Karp – realizator dźwięku, jedyny Polak buszujący w studio Petera Gabriela oraz gościnnie występujący utalentowani wokaliści: Maria Sadowska, Magda Navarette, Anna Józefina Lubieniecka, Kasia Nowicka (Novika), Michał Rudaś, Katarzyna Kurzawska, Małgorzata Hutek i Nick Sinckler.
Płycie „United States of Beta – Poles Jazz the World” towarzyszy niezwykły ponad stustronnicowy album fotograficzny autorstwa Piotra Malczewskiego.
Więcej informacji o projekcie i płycie na stronie: United States of Beta
Posłuchaj jednego z utworów z płyty:
Jeden komentarz
Pingback: United States of Beta i Magda Navarrete: "Lines on your face (As linhas de tua cara)"