Wybory Miss to dla jednych godne telewizyjnej transmisji “misstrzostwa”, dla innych zwykła jedynie „misstyfikacja”. Dla mnie, organizatora konkursu, to missja ściśle dyplomatyczna. Nie uniknę patosu twierdząc, iż budowanie polsko-holenderskich relacji (bądź naprawianie, tych nieco nadszarpniętych) wymaga czasu i właśnie w 2011 roku ruszyłam nieco samotnie na tę wojnę. W roli wroga tym razem prężyły się dumnie stereotypy i uprzedzenia. Nie tylko holenderskie…
Czego Polak może spodziewać się po wyborach najpiękniejszej rodaczki na terenie Beneluxu? Otóż, 70% „respondentów” (nie wiedząc kto pyta i przede wszystkim nie znając szczegółów konkursu) odpowiada mi: „przecież w takich wyborach wszystko jest z góry ukartowane, a i tak najładniejszą Polką jest moja siostra/sąsiadka/żona”. Diabeł niestety, jak to zwykle bywa, tkwi w szczególe… Tego typu konkursy mają to do siebie, że aby wygrać, należy się… zgłosić. Mały detal, acz dość istotny.
Odwaga to przecież kolejna cecha, oprócz inteligencji i elegancji, którą powinna posiadać idealna finalistka. Co ciekawe, dwie edycje konkursu za nami, a 80% osób, z którymi rozmawiam nadal jest przekonana, że jedyną kartą przetargową jest nieskazitelna uroda. Sam przebieg castingów, które charakterem przypominają bardziej rozmowę kwalifikacyjną – powinnien dać już przecież do myślenia. W błędzie, więc jest ten, kto myśli, że jedynie powierzchowne piękno interesuje jurorów konkursu. Ideą przewodnią, pamiętajmy, jest poprawa naszego wizerunku, a więc o walory zewnętrzne nie musimy się przesadnie martwić. Żaden Holender nie ma przecież wątpliwości, czy Polki są piękne, dlatego w tym temacie nie ma co naprawiać! Skupmy się zatem na tym, aby polepszeniu uległa opinia o naszych ambicjach, intelekcie, zdolności do integracji czy wykształceniu. Szukam kandydatek, które przez 30 minut są w stanie ciekawie o sobie opowiadać, znają języki obce, a inteligencją i charyzmą są w stanie przenosić góry. Oczywiście zdarzają się nam również takie panie, których o języki obce nie mamy co pytać, gdyż opanowanie rodzimego dostarczyło im już wielu kłopotów. Wtedy, dyplomatycznie pytamy o „hobby, zainteresowania i takie tam”…
Przedstawione na stronie www.misspoland.nl sylwetki finalistek powinny być swoistą inspiracją. Z przyjemnością przyglądam się co roku procesowi rekrutacyjnemu i muszę przyznać, że są to dla mnie najciekawsze momenty wyborów. Coraz częściej bowiem mam do czynienia z ludźmi, dla których wyjazd do Holandii nie jest jedynie okresem przejściowym czy krokiem w tył, kto swoją karierę traktuje na tyle poważnie, iż szkoda mu czasu na podobne interwały. Budujące, gdyż co roku poznaje coraz więcej takich kobiet.
Ostatnim, niezwykle delikatnym tematem są szeroko pojęte media. I tutaj nasza „missja” staje się wybitnie dyplomatyczna, bo o polskich mediach na terenie Beneluxu postaram się nie wspomnieć. Własne doświadczenie nakazuje mi jedynie podzielenie enigmatycznego słowa „media” na dwie kategorie: przyjazne i nieprzyjazne. Te pierwsze to takie, które nawet jeśli nie do końca zgadzają się z ideą konkursu, zrobią wszystko, aby słowo (pisane, czy mówione) pomogło inicjatywie. Druga kategoria to media, które zanim jeszcze zrealizują materiał, już wiedzą, że nadadzą mu negatywny wydźwięk. Uważam więc, iż wszelkie polskie inicjatywy unikać jak ognia powinny negatywnych przekazów (szczególnie holenderskich). To nie jest show-business i nie liczy się tutaj zasada: „nie ważne jak – oby pisali”. Idea główna konkursu zakłada, że „właśnie ważne jak o nas piszą”…
Fotografie: Holandia. Wybory Miss Poland in Benelux 2012. © Patrick Billen /www.uniqueperformance.eu
Joanna Gładysz – Miss Poland in Benelux 2012. 8 grudnia Joanna będzie reprezentowała Polonie Beneluxu podczas Wielkiego Finału Miss Polski.