Wiele osób pyta dlaczego zajmuję się muzyką jazzową, po co stworzyłam Fundację? Szczególnie w tych tak trudnych dla kultury czasach. Dlaczego poświęcam tyle czasu, energii, środków na promowanie polskiego jazzu w Królestwie Niderlandów, kiedy kolejne podia walczą w Holandii o przetrwanie, nie zawsze z powodzeniem?
Lubię wysoko ustawioną poprzeczkę. Kocham tą muzykę. I chociaż podobno dźwięki nie rozróżniają narodowości, najczęściej słucham jazzu z Polski. Jest w tych podróżach o wiele więcej znajomych klimatów i krajobrazów, niż gdziekolwiek indziej na świecie. Sentymentalne? Być może, ale ja lubię wracać w znane sobie miejsca, tam, gdzie jest mi dobrze i bezpiecznie. Co wcale nie znaczy nudno.
Miałam napisać coś na temat polskiego jazzu. Zaraz po tym jak obiecałam twórcom Link to Poland ten artykuł dotarło do mnie, że wybrałam mission impossible. Na ten temat i encyklopedię napisać byłoby za mało! Ale od czegoś trzeba zacząć…
Dla mnie, wszystko zaczęło się od pewnej drobnej blondynki z nieprzeciętnym głosem. Anna Maria Jopek. Kilkanaścielat temu posłuchałam płyty „Bosa” i … przepadłam z kretesem. Odkrywałam każdy dźwięk, każdą frazę wielokrotnie, z coraz większym zdumieniem i zachwytem. Następnym, logicznym krokiem było zainteresowanie się muzykami, grającymi te niesamowite nuty na płycie. Tak zaczęło się moje odkrywanie…
Henryk Miśkiewicz – saksofon, klarnet. Dla mnie do dnia dzisiejszego absolutny, niedościgniony mistrz. Tak nie potrafi grać nikt inny. Mam większość jego płyt, a moje ulubione to „Kakaruka” i „More Love”. Jest w jego graniu coś tak niezwykle ciepłego, głębokiego, zupełnie wyjątkowego. W tym przypadku, muzyka odzwierciedla osobowość wykonawcy.
Leszek Możdżer – fortepian. To chyba największy „towar eksportowy” polskiej muzyki jazzowej w chwili obecnej. To jeden z tych muzyków, którzy mają nie tylko talent. Mają „to coś”, czego jeszcze nikt nie nazwał, nie określił słowami, ale natychmiast wiadomo czy dany muzyk „to” posiada czy nie. Leszek Możdżer to osobowość, instytucja, geniusz, zjawisko. A zaczęło się od utworu „Bukowina” z płyty AMJ…
Cezary Konrad – perkusja.Tohistoria na powieść w wielu odcinkach. Jeden z najlepszych perkusistów w Polsce, aranżer, kompozytor, wykładowca. Każdy, kto chociaż raz słyszał i widział Czarka na koncercie, będzie wracał po więcej. Uważam, że to właśnie on sprawił iż wiele płyt (a nagrał ich ponad sto!!!), tak naprawdę niezbyt wybitnych w całości warto posłuchać… choćby po to, aby usłyszeć dźwięki perkusji. Mój tata, muzyk, powtarzał zawsze, że jeśli perkusista będzie naprawdę dobry, to nawet najsłabszy zespół będzie brzmiał dobrze. Sporo w tym prawdy. Anna Maria Jopek tak go określiła „Czarek jest obłędnie wręcz muzykalny. Dlatego postuluje, żeby wskaźnik muzykalności, nie tylko perkusistów ale muzyków w ogóle, mierzyć w Konradach”.
Marek Napiórkowski – gitary. Zawsze będę wdzięczna AMJ za to, że dzięki niej poznałam Marka. I chociaż do gitar zawsze miałam stosunek raczej ambiwalentny, ten instrument w rękach Napa, jak go nazywają przyjaciele, nabiera innego wymiaru. Potrafi ukołysać balladą, akompaniując na przykład Dorocie Miśkiewicz, ale i potrafi rozpalić do czerwoności w czasie koncertu Full Drive lub swojego własnego Trio.
Darek Oleszkiewicz- kontrabas.Uwielbiam linię basu, a ten basista jest jednym z najlepszych, grającym nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Później, w składzie zespołu Jopek, jego miejsce zajmie Robert Kubiszyn, mój zdecydowanie ulubiony basista na polskiej scenie jazzowej. Niezwykle utalentowany, potrafiący z równą wirtuozerią zagrać na kontrabasie, basówce czy na basówce akustycznej.
Robert Majewski – trąbka, flugelhorn.Ten instrumentalista pojawiać się będzie już regularnie i konsekwentnie na wielu płytach moich ulubionych wykonawców i chociaż nie lubię trąbki, mimo usilnych starań nie jestem w stanie polubić Tomasza Stańko, ikony tego instrumentu, to gra Roberta Majewskiego trafia prosto w czuły punkt.
To na wstęp. Skromny wstęp. Anna Maria Jopek wprowadziła mnie w świat muzyki z Japonii, oczarowała rytmami rodem z Portugalii czy Senegalu, a jej muzyczne spotkania prowokują do coraz dalszych poszukiwań i odkryć. Tym jest dla mnie jazz. Nieustannym odkrywaniem nowych ścieżek, możliwości. Jest wolnością.
Dzięki Czarkowi Konradowi trafiłam na muzykę Włodka Pawlika, którego płytę „Anhelli” słuchałam właściwie codziennie przez wiele miesięcy, nigdy się nie nudząc, Filipa Wojciechowskiego, który pokazał mi jak trudne, ale i jak niezwykle ciekawe są transkrypcje muzyki poważnej na jazz i przyjrzałam się uważniej muzyce Andrzeja Kurylewicza. Uświadomiłam sobie wtedy, że to własnie jazz tak mnie czarował kiedy byłam dzieckiem, zachwycając się muzyką Krystyny Prońko, Grażyny Łobaszewskiej, Andrzeja Zauchy czy Staszka Soyki… Wszyscy ci wykonawcy pojawiają się na antenie internetowego Polskiego Radia Amsterdam, w audycji Jazz Cafe. Na którą w każdy czwartek od godziny 18.00 serdecznie zapraszam wszystkich, którzy jazzu z Polski chcieliby posłuchać.
Skończyć mogę chyba tylko jednym cytatem. Słowa z utworu BOSA, z płyty o tym samym tytule, Anny Marii Jopek. I tego nie da się przetłumaczyć na żaden inny język. Zresztą AMJ śpiewa na całym świecie tylko po polsku. I nawet ci, którzy języka polskiego nie znają, słuchając, rozumieją, że te piosenki, w niezrozumiałym dla nich języku, płyną prosto z serca i słowiańskiej duszy.
„Świt kropelki snu drżą we mgle,
ślad stopy na mchu lekkiej,
bosej, chłód rysuje już sieć na szkle,
zmierzch szyje tu z chmur płaszcz dla sosen.
To jest moje miejsce na ziemi,
tu mój czas, niech trwa, wiecznie…”
fotografia: Anna Maria Jopek ©Marcin Kydryński