Czy w Polsce łatwo jest sprzedawać pizzę przez internet?
I tak, i nie. Prowadząc firmę w Szwecji, bezpośrednio sprzedawaliśmy jedzenie przez internet i było to stosunkowo proste. Zakładając spółkę w Polsce, musieliśmy całkowicie zmienić nasze podejście do robienia biznesu. Tylko pozornie robimy w Polsce to samo, co w Szwecji. Tutaj jesteśmy pośrednikiem, a nie bezpośrednim sprzedawcą. W ciągu dwóch pierwszych lat działalności na polskim rynku musieliśmy dwa razy zmieniać model biznesowy, aby dostosować się do obowiązujących przepisów.
Czy poza stricte formalnymi różnicami, dostrzega Pan jeszcze inne, bardziej „miękkie” cechy charakterystyczne dla prowadzenia biznesu w Polsce? Chodzi mi o kwestie związane z kulturą, mentalnością…
Absolutnie tak. Polska nadal nie jest rozwiniętym krajem, jeśli chodzi o e-commerce i m-commerce. Widać to świetnie po konwersji naszej strony internetowej. W Szwecji odwiedza ją tyle samo osób co w Polsce, lecz w Szwecji konwersja jest dwukrotnie wyższa. Wynika to z barier mentalnych.
W Polsce użytkownicy zamawiający u nas jedzenie po raz pierwszy w większości płacą gotówką. Nie chcą płacić on-line. Jednakże, kiedy zobaczą, że wszystko działa bez zarzutu, decydują się na płatności elektroniczne. To jest ogromną zmianą, bo jeszcze w 2011 roku tylko 15 proc. zamówień było opłacanych przez internet. Dzisiaj jest to mniej więcej 50 proc. W Szwecji natomiast ten odsetek wynosi 80 proc. Różnice widać też wtedy, kiedy spojrzy się na nasze aplikacje mobilne. W Polsce mamy programy i na Android, i na iOS, i na Windows Phone. Od ponad roku bardzo intensywnie je promujemy.
Weszliśmy w partnerstwo z T-Mobile, Nokią i Microsoftem. Zainwestowaliśmy też w spoty telewizyjne. Nasze aplikacje są również wysoko oceniane w sklepach z aplikacjami. Pomimo tego, nadal jedynie 10 proc. wszystkich zamówień to zamówienia składane poprzez aplikacje i liczba pobrań nadal nie jest zadowalająca.
W Szwecji po pierwszym miesiącu 15 proc. zamówień dokonywano przez aplikacje. Nasza grupa jest aktywna obecnie w 14. krajach i Polska pod tym względem wypada najsłabiej.
Sądzi Pan, że wynika to z faktu, że jeszcze niewielu Polaków ma świadomość tego, do czego może wykorzystywać swoje smartfony, czy może aplikacje mobilne nie są aż tak wygodną formą zamawiania jedzenia, jakby to mogło się wydawać?
W Polsce i Szwecji aplikacje mobilne wyglądają i działają niemal identycznie, zatem możemy wykluczyć, że polska aplikacja jest gorsza i przez to statystyki wyglądają tak, a nie inaczej. Myślę, że chodzi raczej o to, że Polacy nie w pełni wykorzystują potencjał swoich smartfonów. Widziałem jakiś czas temu wyniki badania zrealizowanego przez TNS i Monikę Mikowską, z którego wynika, że spora część Polaków nawet nie wie, że ma smartfon. Uważam również, że w Polsce operatorzy nadal pobierają stosunkowo wysokie opłaty za przesył danych i ludzie boją się przez to korzystać z internetu w telefonie oraz z aplikacji.
Brakuje nam też dobrych specjalistów od marketingu aplikacji mobilnych, przez co jest trudniej je promować. Chcielibyśmy wydawać więcej na promocję naszych aplikacji, ale nie widzimy sposobów na to, by efektywnie zainwestować pieniądze na ten cel.
Czyli nie usłyszę od Pana słynnego już branżowego zawołania „to jest rok mobile”?
Nie, zdecydowanie nie. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem co miałoby to oznaczać. Z naszej perspektywy wygląda to tak, że staramy się intensywnie promować nasze aplikacje, znajdują się one na wysokich miejscach w App Store’ach, a i tak liczba pobrań nie jest dla nas zadowalająca. Przed nami i przed całym rynkiem jeszcze sporo pracy.
Mówi Pan o „niezadowalającej liczbie pobrań aplikacji”. Ile osób je pobrało?
Łącznie odnotowaliśmy ponad 200 tys. ściągnięć ze wszystkich trzech sklepów z aplikacjami.
W takim razie, jaka liczba pobrań byłaby dla Pana zadowalająca?
Byłbym zadowolony, gdyby udało się nam osiągnąć pułap 1.5 – 2 tys. pobrań dziennie. Teraz jesteśmy mniej więcej w połowie drogi, w weekendy oraz lepsze dni udaje się nam osiągnąć poziom tysiąca pobrań.
Określił Pan polski rynek mianem „niedojrzałego”, wspomniał o niezadowalających wynikach. Żałuje Pan, że zaczął na nim funkcjonować?
Absolutnie nie. Na takim rynku łatwiej jest zdobywać pozycję lidera, a później ją utrzymywać.
Znamy już Pana zdanie na temat polskiego rynku e-commerce, a przynajmniej jego części, którą się Pan zajmuje. Teraz chciałbym Pana zapytać o opinię na temat rynku startupów. Jak Pan ocenia młodych polskich przedsiębiorców?
Bardzo dobrze. Mam świadomość, w jakich warunkach muszą działać. W Szwecji pracowałem dla państwowej instytucji, która wspierała startupy na różnych etapach działalności, stąd też wiem, że tam innowacyjne firmy mają dużo więcej możliwości uzyskania pomocy czy rady. Zdobycie pieniędzy na research i pierwsze prototypy jest dużo prostsze niż w Polsce. W Szwecji funkcjonuje również lepiej rozwinięta struktura wokół startupów, na czele z akceleratorami, inkubatorami i uczelniami. Trzymam kciuki za Darka Żuka i jego Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości oraz Polskę Przedsiębiorczą. Takie platformy służące do nawiązywania kontaktów, zdobywania inwestycji i wiedzy są bardzo potrzebne. Zaproponowano mi, abym pomógł stworzyć w Łodzi inkubator komercjalizujący pomysły rodzące się na uniwersytecie, co pokazuje, że są chęci, ale jest jeszcze sporo do zrobienia.
Polacy są narodem kreatywnym?
Zdecydowanie. Powiem nawet, że wolę robić biznes w Polsce niż w Szwecji. Z bardzo prostej przyczyny: Szwedzi postrzegają swój kraj jako bardzo rozwinięty i nowoczesny. Polacy natomiast postrzegają swój kraj jako rozwijający się. Jeśli mam wybierać środowisko, w którym mam tworzyć biznes, pobudzać swoją kreatywność i robić po prostu fajne rzeczy, to wybieram naród, który sam określa się jako rozwijający się, w którym widać chęć działania, a nie taki, który uważa, że już jest rozwinięty i odcina tylko kupony. W Polsce spotkałem wiele więcej głodnych i kreatywnych ludzi niż w Szwecji.
Czy do tego grona zalicza Pan przedstawicieli rankingu Magazynu „Brief” – 50 najbardziej kreatywnych ludzi w biznesie? Ostatnio rozpoczął Pan współpracę z dwiema firmami z tego zestawienia – Prowly i Migam.pl…
Zdecydowanie. Powiem Panu nawet coś jeszcze. Po ukazaniu się Waszego rankingu skontaktowali się ze mną przedstawiciele Estimote i inni ludzie z listy, aby pogratulować oraz nawiązać kontakty, które prawdopodobnie w przyszłości zaowocują.
Rozmawiał: Paweł Luty /Magazyn Brief
Fotografia © z archiwum prywatnego Lecha Kaniuka