Jakie tematy interesują Pana najbardziej jako reportera?
Tematy, w których zwykły człowiek zostaje postawiony w niezwykłej, nietypowej dla niego sytuacji. Może taką sytuacją być sytuacja życiowa, może też być walec historii, który się przetoczył przez jakiś kraj lub region. Ostatnio bardziej interesuje mnie walec i to, co zostaje po jego przejeździe.
Z którego swojego reportażu jest Pan najbardziej zadowolony, czy jest Pan z czegoś niezadowolony?
Najbardziej z reportaży z Turcji – o honorowych zabójstwach, o emigracji, ale też o bucie, którym w Iraku oberwał George Bush, a które produkowane są nad Bosforem. Zadowolony też jestem z tańczących niedźwiedzi, przez których losy pokazywałem meandry transformacji w Europie Środkowo-Wschodniej.
Niezadowolony? Zawsze jestem choć trochę niezadowolony. Tylko dlatego chce mi się pisać, że wciąż mam wiele do nauczenia i zrobienia.
Czy kraje Beneluxu są interesujące dla reportażysty z Polski? Dlaczego?
Ciekawi mnie relacja z migrantami – tymi z mojej części Europy i tymi z krajów islamskich. Ale generalnie jako reportażysta wolę swój kawałek świata – Europę w transformacji.
Czym różni się według Pana spojrzenie reportażysty z Europy Wschodniej od spojrzenia kolegów z Zachodu?
Mamy zupełnie inny kontekst. My od 25 lat żyjemy w kraju, w którym co chwila coś się zmienia. Jesteśmy regionem olbrzymiej dynamiki. Zachód jest spokojniejszy, co jest wygodne, ale dla mnie – mniej inspirujące.
Jake ma Pan plany literackie?
Piszę książkę o II wojnie światowej, o mało znanym jej aspekcie: konflikcie między Polakami a Ukraińcami.
Jakich pisarzy ceni Pan najbardziej?
Dostojewski, Vonnegut, Heller, Hrabal, Alieksiejewicz, Szczygieł, Krall
Czy zna Pan Holandię lub Belgię?
Belgię, zwłaszcza okolice Brugii. Holandię też, ale byłem tam tylko trzy razy, a w Belgii sześć.
Czy zna Pan niderlandzkojęzyczną literaturę, literaturę faktu i co Pan o niej sądzi?
Pisałem polecenie na okładkę polskiego wydania „Drugiej ojczyzny” Paula Scheffera i bardzo mi się ta książka podobała. Więcej niderlandzkiej literatury faktu niestety nie znam.
Duże wrażenie zrobił też na mnie „Most” Geerta Maka. Stambuł, który znam bardzo dobrze, został tu pokazany z zupełnie innej, niespodziewanej perspektywy.
Przeprowadził Pan z żoną bardzo ciekawy eksperyment: pół roku życia „jak w komunizmie”. Jakie są Pana wrażenia i wnioski wynikające z tego projektu?
Że nie wszystko w komunizmie było złe. Że nowoczesna technologia strasznie rozbija relacje między ludźmi. I że kryzysy – a książka powstawała po kryzysie roku 2008 – mogą być bardzo konstruktywne, jeśli tylko umiejętnie się z nich korzysta.
Posłuchajcie również reportaży Witolda Szabłowskiego:
Więcej informacji: Writers Unlimited, Stichting Literatura
Fotografia © Albert Zawada